Obsesją nazywa się ideę lub obraz zajmujący znacznie miejsce w naszych myślach, podczas gdy ich doniosłość jest niewielka lub żadna.
Dominikańska mniszka podarowała mi książkę na czas kilku dni odosobnienia. Anonimowy kartuski mnich pisze:
Chciałbym przeanalizować z wami problem interesujący wszystkich samotników: walkę z obsesjami. Obsesją nazywa się ideę lub obraz zajmujący znacznie miejsce w naszych myślach, podczas gdy ich doniosłość jest niewielka lub żadna. Oto obsesje dość często spotykane w świadomości zakonników: uważanie się za nienawidzonego i prześladowanego; zazdrość lub bunt przeciw rzeczywistości lub urojonej wyższości współbrata; przytłaczające lęki o swoje zdrowie albo o dobro fizyczne i moralne swojej rodziny; zdenerwowanie i oburzenie niedoskonałością innych; dręczące pragnienie oddziaływana na osoby nie podlegające ani naszej jurysdykcji, ani naszej władzy...
Oto kilka przykładów, ale różnorodność urojeń, które mogą stać się dla nas obsesjami, jest nieograniczona.
Można zlikwidować te urojenia, przywracając osądowi prawość, której mu brakuje. W większości bowiem przypadków, jeśli nie we wszystkich, obsesja wynika z tego, że nie widzimy rzeczy takimi, jakimi one są.
Bądźmy skromni, otwarci i ulegli, to skuteczne lekarstwa przeciw tym natrętnym myślom, których napór może uczynić życie samotnika nieszczęśliwym i pozbawić je szlachetności.
Pozostaje faktem, że jasny umysł i zdrowy rozsądek powinny być uważane za niezbędne cechy kandydata do życia życiem kartuzów. Niektórzy dziwią się temu wymaganiu: nie potrzeba tak wiele rozsądku, aby wszystko opuścić, mówią, ale to jest błąd.
Jeśli dusza jest zwrócona ku Bogu, myśli o Nim i często spogląda na Niego twarzą w twarz, uczy się błogosławionego zapomnienia wszystkiego, co nie jest Jego miłością.
Tekst pochodzi z książki kartuskiego mnicha "Miłość i milczenie" wydanej w 1951 roku.
błogosławione zapomnienie wszystkiego... piękne to.
OdpowiedzUsuńAmen
OdpowiedzUsuńTak niewiele trzeba, a tak trudno...
OdpowiedzUsuń