środa, 7 grudnia 2011

Pokora to nie kompleks niższości

Ten, kto pogodzi się ze swoimi ograniczeniami i będzie miał do nich serdeczny stosunek, może liczyć na udane życie i szczęście.








Mój pierwszy miting AA, ponad rok temu. Usiądę na jakimś ustronnym miejscu i będę się przyglądał spotkaniu. Na co dzień pracuję z osobami uzależnionymi, więc trochę się też nauczę - myślałem wówczas. 

Widząc mój habit podeszło do mnie kilku mężczyzn:
- Czy  ojciec też ma problemy z alkoholem? – spytali.
 - Nie – odpowiedziałem nieco zmieszany.
I wówczas dorośli, doświadczeni życiem faceci wybuchnęli głośnym śmiechem:
- Jasne, wszyscy tak mówiliśmy…

„Jeśli Bóg nie wsławi człowieka ludzka sława jest niczym” – powtarzali mnisi pustyni.

Nasze ludzkie osiągnięcia, z których człowiek jest taki dumny i które najchętniej by pokazał całemu światu, dla Pana Boga mogą okazać się być zupełnie niewiele znaczące.


***
Kiedy coś robię, nie zawsze wychodzi wszystko tak jak to sobie wyobrażałem. Częściej nawet nie wychodzi. Można się przeciwko temu buntować, można odczuwać złość, pięściami zaklinać rzeczywistość. Można wygrażać Bogu, że wolałbym być gdzie indziej, mieć inne możliwości, żeby otaczali mnie inni ludzie… W nieskończoność. Tylko, że to nie pomoże.

Jest jeden najlepszy czas na to, aby spotkać Boga - ten, który mamy przed sobą.

Człowiek doświadcza swoich granic we wszystkim co robi. Klucz do szczęścia leży jednak w umiejętności pokochania samego siebie w swoich własnych ograniczeniach i pokochania ludzi z ich ograniczeniami. To nie przychodzi łatwo, gdyż najczęściej staramy się rozwijać takie wyobrażenia o sobie, które nie uwzględnia ograniczeń.

Ten, kto pogodzi się ze swoimi ograniczeniami i będzie miał do nich serdeczny stosunek, może liczyć na udane życie i szczęście.

Już ojcowie pustyni powtarzali, że jest jedna cnota, której boi się sam diabeł. Pokora.

Ksiądz Edward Staniek pisze:


Pokora, to nie kompleks niższości, to nie bojaźliwe zajmowanie ostatniego miejsca. Pokora, to umiejętność odniesienia zwycięstwa nie przez obalenie przeciwnika, lecz przez jego pozyskanie.

Tysiące razy piękniejszym zwycięstwem jest przekonanie wroga, by w dalszej walce stanął w moim szeregu i walczył o wartości najwyższe, niż powalenie go na ziemię i tryumfalne postawienie swej stopy na jego głowie. Tam, gdzie jest zniszczenie, zwycięstwo jest połowiczne. Pełne ma miejsce jedynie wówczas, gdy przeciwnik staje się przyjacielem.

Zamordowanie wroga, to tylko ocalenie siebie. Przemiana wroga w przyjaciela, to ocalenie siebie i ocalenie wroga. Sukces jest pełny.

Takie zwycięstwo umie odnieść jedynie pokora. Ona zgodzi się na szereg sytuacji przegranych, na cierpienie, poniżenie, byle tylko przekonać przeciwników o ich niewłaściwej postawie.


Teraz zrób małą myślową woltę. Powyższy tekst przeczytaj ponownie, a w słowa "nieprzyjaciel", "wróg" i „przeciwnik” wstaw swoje imię.

Zwycięstwo jest pełne jedynie wówczas, gdy przeciwnik staje się przyjacielem...


----------------------------
Na wysyłanie konkursowych prac pozostało dwa dni (do piątku włącznie) w sobotę rozpoczynamy głosowanie.



Znaleźć to coś, co
Piętnowano kiedyś jako szaleństwo.
Odnaleźć Boga, bezpieczeństwo,
Przywrócić szlachetność.

(...)
Szukam sposobu,
By kiedyś polecieć jak Ikar,
Na skrzydłach tej wolności.
I jeśli mam jak on spaść,
To spadnę jak on,
Ale szczęśliwy,
Bo żyłem naprawdę.


Eldo/Plaża


28 komentarzy:

Karolina pisze...

Widzę, że i Eldo się pojawił - super. I to jeszcze ta piosenka :) Polecam ponadto "Połamanego ludzika"

Apropos pokory, to spotkałam się nawet ze zdaniem, że stwierdzenie typu: Jestem najgorszy, najgłupszy itp, to też rodzaj braku pokory, pychy. Bo po pierwsze określa się wtedy siebie jako naj, a po drugie tak się człowiek wtedy skupia na tym jaki to jest najgorszy i najgłupszy, że zapomina o innych. A dodatkowo w wersji hard przestaje robić cokolwiek żeby to zmienić, bo przecież to bez sensu - i tak jest najgłupszy. I koło się zamyka.

Spokojna... pisze...

Karolina, myślę, że po prostu takim ludziom bardzo ciężko zmienić stosunek do samego siebie, pomimo, że bardzo się starają. Dlatego trzeba takich ludzi wspierać i pomyśleć o tych "najgorszych" i "najgłupszych". Myślę, że potem się Nam odwdzięczą z nawiązką:-) Miłego Dnia:-))

Anonimowy pisze...

Bardzo dziekuje za ten tekst, tak mi byly potrzebne takie slowa. niech Ojca Bog Blogoslawi z modlitwa Agata

Carmi pisze...

Też dziękuję. To jakby odpowiedź, na wczorajszy parszywy dzień. Brakuje pokory i to bardzo. Ciągle jeszcze się buntuję, a pokorę traktuję właśnie jako takie "ciepłe kluchy". Walczę ze wszystkimi wokół, wszystkich, którzy wg mnie są nie tacy jacy powinni być, postrzegam jak wrogów, a największym wrogiem siebie jestem ja...? Najchętniej zamordowałabym "wroga", bo chyba ocalić go już nie potrafię.

nul(ka) pisze...

Pokora pokorą a jak się walczy z tchórzostwem? Własnym rzecz jasna.

anonimowa pisze...

Też pokorą?
Albo się nie walczy, tylko powtarza sobie "avanti" zamiast dać dyla?

Tomek pisze...

Miałem już dawno zapytać. Kto jest autorem zdjęcia umieszonego na górze bloga? Czytałem wywiad z Tomaszem Budzyńskim o pięknie i tak mi się skojarzyło.

nul(ka) pisze...

Ktoś mi kiedyś mówił, że dziś ze względu na święto godzina pomiędzy 12.00 a 13.00 jest dobrym momentem żeby o coś Matkę prosić. No to proszę. chociaż nie potrafię sobie wyobrazić żeby pięć minut później powiedziała - przepraszam dziecko - czas minął.
O Ojca, żeby książka wyszła taka jak powinna, o zdrowie i siły, żeby robił to co robi bo dobry jest. O nas, zaglądających, czytających , piszących , żebyśmy się nie pogubili albo ładnie odnaleźli.

o. Krzysztof pisze...

nulka: za modlitwę z serca dziękuję i odwzajemniam
tomek: autorem zdjęcia jest o. Grzegorz Dąbkowicz OP (cerkiew zaprojektowana przez Nowosielskiego).
+

Anonimowy pisze...

Dziś taki szczególny dzień święto Kobiety,która powiedział FIAT.A ja nie potrafię się pogodzić z tym co się wyprawia w moim życiu(poszłam raz na spotkanie ALANON i więcej nie pójdę).Pycha, brak pokory,nie potrafię zaufać i oddać moich spraw Panu Bogu.I mam zamiar napisać,że jestem głupia, do niczego i nic mi nie wychodzi wszystko zawaliłam.....A Ona powiedziała FIAT

aurin pisze...

Polubiłam siebie jakiś czas temu, pogodziłam się ze sobą, zaakceptowałam i nawet jak się złoszczę na siebie za błędy i niedociągnięcia, to daję sobie szansę i nie stawiam na przegranej pozycji. Przecież może być lepiej. Desiderata jest moim credo /wisi na korku w kuchni i towarzyszy przy śniadaniu/. No i Jezus i Jego "ślady na piasku"...

Ojcze Krzysztofie, dziękuję za Światła Miasta :)

Anonimowy pisze...

Pokory nauczyło mnie najbardziej ... aikido.
Mam świadomość, że są głosy uważające tę sztukę walki za szczególnie niebezpieczną duchowo. A jednocześnie spotkałam tam ludzi dużo bliższych nauce Jezusa niż ja, mimo, że nazywają siebie samych ateistami ...

Dorota pisze...

nawrzeszczałam dzisiaj na całą moją rodzinę, porozstawiałam po katach każdego kto mi wpadł w ręce, potem stwierdziłam,że jestem beznadziejnie wredna i to tego jeszcze tępa, bo nie mogę nauczyć się anatomii..i wtedy przeczytałam Ojca tekst i miałam wrażenie jakby ktoś wreszcie otworzył mi drzwi i wpuścił trochę świeżego powietrza do mojej biednej poszarpanej duszy.
Dziękuję, pamiętam w modlitwie.... i niech Ojciec wyda już tą książkę:)

nul(ka) pisze...

@ anonimowa - dziękuję. Wariant pierwszy - potrwa pewnie lata zanim nabędę. Wypróbuję drugi. Coś w końcu musi podziałać, życie będzie prawdziwsze i prostsze.
-----
"Odnaleźć Boga, bezpieczeństwo, przywrócić szlachetność"
Amen. Nie ma jak dobry plan.
------
A za link i Dominikańskie baje Ojcu dzięki serdeczne.
(Schowane po prawej stronie nad zdjęciem jeśli ktoś jest równie niespostrzegawczy jak ja)

Slash pisze...

i jeszcze tekst na dominikanach - uczta :)

clarisse pisze...

nulka: kiedyś usłyszałam, że odważny to nie ten który się niczego nie boi. Odważny to ten który się boi i działa. A tchórz to ten który sie boi i nie działa. A więc - działajmy;) Możemy się wspierać duchowo, bo i ja z tchórzostwem własnym walczę. Teraz szczególnie ciężko.
Ojcze - wielkie dzięki za oba wpisy - tu i na dominikanie.pl - bo oba mi pomagają wziąć się w garść. Albo chociaż spróbowac ;)
Pozdrawiam i ogarniam modlitwą.

Anonimowy pisze...

biorąc pod uwagę jakie zainteresowanie Ojca książką panuje tu w Światłach Miasta, to chyba będzie ona prawdziwym wydawniczym sukcesem;)
@Slash: dzięki za cynka, tak się tutaj zadomowiłam, że przestałam zaglądać na starą blogownię...

o. Krzysztof pisze...

Dziękuję za motywację, modlę się by było tak jak Pan chce, właśnie dostałem smsa od o. Macieja z Krakowa, że w końcu uda mu się wysłać swoje dopiski.

A na dominikanie.pl także zapraszam i nie tylko na blogownie. Chciałbym to bardziej sprofilować. Tam opowieści o ludziach z lasu betonowego, a tu będziemy szukać światła. Zresztą oba wątki się uzupełniają...

Anonimowy pisze...

Czy pogodzenie się z ograniczeniami to nie forma porażki, zrezygnowania? Tak byłoby może dla niektórych łatwiej, ale czy nie lepiej ciągle dokładać wszelkich starań do zmiany na lepsze, trwając w pokorze, że i tak ostatni ruch należy do Pana Boga?
/ P.T.

Marysia pisze...

oo, jak się cieszę że tu akurat dziś zajrzałam.
wcale mi się nie zrobiło lżej, ale wiem, że prowokuję swoim zachowaniem PB do dialogu.
Dziś zareagował poprzez ten wpis Ojca.
wieje gdzie chce.
dzięki.
i zaraz "Zdrowaś Mario" za to.

Slash pisze...

@PT: jeśli nie pokochasz swoich ograniczeń czeka cię permanentna frustracja. Czekanie na człowieka idealnego to czekanie na paruzję.

anonimowa pisze...

@Everybody, a trochę bardziej nul(ka), clarisse i Chcący Sprofilować Bardziej (wymieniony jako ostatni, ale i tak pierwszy - tu na pewno pierwszy po) - ogarniam jak umiem, pozdrawiam zanim wstanie dzień (nie wstał, ale już jest!), +.
Czekanie na = czekanie na? - ale przecież nie na Godota, ani tatka latka. +.

nul(ka) pisze...

@ Anonimowy z 13.42
Kobieto. mówić, zaufać, oddać i takie tam trudne słowa i czynności,po co? patrzysz w niebo i rzucasz : Dłużej nie wytrzymam.

Anonimowy pisze...

@nul(ka)dzieki muszę nauczyć się skarżyć Panu Bogu? Akurat o 13.42 wczoraj miałam "nawrót"uzależnienia w stylu dlaczego mnie to spotkało,co ja takiego zrobiłam i wtedy leci dlaczego on zabrał kasę,dlaczego jeszcze nas szarpie o więcej,dlaczego olał syna i najgorsze dlaczego kobieta z którą się związał będzie miała dziecko? Co mnie jeszcze spotka wiem Słońce też jutro wzejdzie Księżyc za chwilę będzie w pełni .............Ogólnie daje rady zyję,pracuję itp....ale poczucie niegodziwości męża jest przytłaczające czasem i męczy mnie brak mojej akceptacji tego co się dzieje czyli klasyka żony alkoholika banał.....(to tak a'propo pierwszych słów tego wpsiu o AA0

niesztuka pisze...

"Klucz do szczęścia leży jednak w umiejętności pokochania samego siebie w swoich własnych ograniczeniach i pokochania ludzi z ich ograniczeniami." Dziękuję za te słowa. Trudne to wyzwanie, jak dla mnie nawet bardzo. Myślę,że jedno z drugim ma wiele wspólnego. Gdy nie akcpetujemy samych siebie, to tym bardziej trudno nam zaakceptować innych z ich słabościami i ograniczeniami. Obraz samego siebie, który mamy w sobie odbija się potem w relacjach z innymi ludźmi.

nul(ka) pisze...

@ Anonimowy, tak nauczyć się skarżyć. Nauczyć się wołać głośno ile siły w płucach , albo cichym nie wiem, nie rozumiem, dodaj mi sił.
+

A Wszystkim Bóg zapłać serdeczne bo wstaję sobie rano a tu ktoś mówi się za mnie modli.
I jest pięknie.

Anonimowy pisze...

@nul(ka)krzyczę a niebo milczy zaczynam skarżyć się moż ebędzie lepiej a święta będą koszmarne to puste miejsce na Wigilii, ale wiem dam radę dzięki za odpowiedź, kiedyś napiszę jak szukałam rady,wsparcia czy nie wiem czego w moim Kościele i jak myślisz znalazłam?

nul(ka) pisze...

Doświadczenie za doświadczenie. Bo ja pomoc w Kościele znalazłam. Życzliwość, czas na rozmowę, jeśli nie od razu,to za dzień, tydzień,"jak wrócę".
Modlitwę. Na moje "pomoże Ojciec?" odpowiedź "jasne".
Na prośbę o błogosławieństwo, dłoń na głowie i krótkie słowa które dają pokój,uciszają burzę w rozwrzeszczanych myślach.Prosisz o błogosławieństwo? Bo ja tak, kiedy jest źle, kiedy brakuje siły, kiedy coś ważnego, kiedy nie wiem co zrobić. To nie są dłonie kolegi, kumpla, przyjaciela z duszpasterstwa (bo takich nie mam). To są i zawsze będą dłonie kapłana, dłonie Chrystusa i Jego siła. Nawet jeśli spojrzenie jest spojrzeniem zmęczonego/zdziwionego o.Proboszcza.
Dlatego dominikanie. Nie dlatego że tu jesteśmy, tylko dlatego że tu jestem bo dominikanie są jacy są. I moi "czarni" zresztą też. Chrzcili, karmili, bliskich odprowadzali, wdzięczność im za to.
A że czasem jest inaczej? Szukać, do skutku. Nic od razu się nie zdarza.
To tylko mój kawałek układanki, bo moje nieszczęścia mniejsze są, i dramaty nie tak dramatyczne.Głupio mi, że się mądrzę ale może komuś, może na cokolwiek to się przyda.
A Ojcu cichuteńko - dziękuję, za wszystko.

Prześlij komentarz