niedziela, 5 lutego 2012

Na cierpienie nie ma odpowiedzi

To niezwykły obraz Boga, który uparcie wierzy w człowieka.










Wczoraj przychodzi e-mail od znajomego. Kiedy widzieliśmy się dzień wcześniej zauważyłem, że jest wstrząśnięty, coś musiało się wydarzyć. Nie było jednak możliwości porozmawiać. Gdy skończyłem zajęcia, jego już nie było.

To twardy mężczyzna, analityczny umysł, wykształcenie techniczne, mocno chodzący po ziemi. Wchodzę na pocztową skrzynkę i czytam.


Nie mogę poradzić sobie z tym co się stało.

Jak ojciec wie, z powodu tego co się wydarzyło w moim życiu w ostatnich miesiącach korzystam z terapii w szpitalu w Warszawie. Na pobycie pobycie całodobowym był chłopak powyżej 30 lat, który zmagał się życiem osobistym. Z wyglądu zewnętrznego nic nie wskazywało żeby miał jakieś problemy. Jego spojrzenie, mowa i wygląd świadczyły że to ułożony, inteligentny człowiek. Często widywałem go spacerującego korytarzem. Na początku mówiłem mu dzień dobry, ale nie reagował. Po jakimś czasie przestałem. Zauważyłem, że on również to zauważył, ale nie reagowaliśmy. I tak pozostało.

W piątek w zeszłym tygodniu wyszedł na przepustkę, a weekend popełnił samobójstwo. Zostawił żonę i dwójkę małych dzieci.

Pozostała pustka i obwinianie się że może w jakiejś tam „kosmicznej” części i ja się do tego przyczyniłem…

Chciałem być na jego pogrzebie ale nikt z personelu nic więcej nie wiedział na ten temat, teraz chciałbym za jego duszę zamówić mszę świętą…

Pielęgniarka oddziałowa pocieszała mnie (nie mówiłem jej o moich rozważaniach), żeby się tym nie załamywać, żeby się wziąć w garść, myśląc, że może to być przyczyna, dla której moglibyśmy się załamać, a w konsekwencji podobnie zrobić (chodzi o nieskuteczność terapii w jego przypadku). Mówiła również, że nikt z lekarzy nie mógł tego przewidzieć, bo wypisując go na przepustkę był w dobrym stanie psychicznym. Przebywał tu od kilku miesięcy.

Pielęgniarka w ciepły, spokojny sposób wyjaśniła, że powodem popełnienia tego czynu był impuls, nad którym nawet specjaliści nie są w stanie do końca zapanować.

Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale faktycznie zgodzę się z tym, i zastanawiam się jak silny to musiał być bodziec (chwilowy), żeby tak zrobić.

Po tym wydarzeniu, i przemyśleniach, doszedłem do wniosku że tak mało wiemy o ludziach, którzy przechodzą obok nas. Nie wiemy co w nich jest, jakie mają myśli i to że powinniśmy ich szanować takich jakimi są, nie oceniając nawet w myślach, bo nawet i one ranią, bez słów.

Nie, nie czuję się winny Jego czynu (bardziej winię się za swoją postawę, myśli), ale dużo mi to dało do myślenia, do tego stopnia że będąc tam na oddziale inaczej reaguję na innych pacjentów z innych oddziałów, gdzie przypadki są o wiele poważniejsze.

Nauczyłem się z nimi rozmawiać, wymieniać nie tylko spojrzeniami, ale również i uśmiechem, rozmawiać na ich poziomie, pokazywać to co mogę im ofiarować, zainteresowanie. I to odnosi skutek, mimo wielu zabawnych sytuacji z których można się pośmiać, i opowiadać jako kawały. Po tym wszystkim, pozostanie we mnie obraz jego twarzy i myśl, że to życie jest bardzo złożone i "wielopłaszczyznowe"...

Cholernie mi go szkoda.



Historia Hiobowa.

Dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi? Skąd cierpienie, skoro Bóg jest dobry i chce dla nas wyłącznie szczęścia?

W lutowym numerze miesięcznika „W drodze” jest wywiad o. Romana Bieleckiego OP (Romek to „kolega kursowy”, więc polecam tym bardziej) z prowincjałem jezuitów o. Tomaszem Kotem SJ.

Wywiad idealnie wkomponował się w z dzisiejsze liturgiczne czytania, pochłonąłem go błyskawicznie. Tomasz Kot SJ jest biblistą, mówi o niezwykłym Bogu. Bogu, który wierzy w człowieka. Wyjaśnia  też złożoność patrzenia przyjaciół Hioba na kwestię cierpienia.

Tradycyjna mądrość Izraela opierała się na koncepcji Bożej retrybucji. Jeśli żyjesz dobrze, zachowujesz przykazania, jesteś wierny Bogu, unikasz zła, czynisz dobro, to w tym życiu doznasz błogosławieństwa i dobrobytu. A jeśli żyjesz źle, to spotka cię za to kara. Wynikało to z tego, że religia Izraela długo opierała się na braku wiary w życie po śmierci. Był Szeol, do którego schodziło się po śmierci i tyle. To był koniec. Sprawiedliwość musiała dokonywać się w doczesności.

Hioba dotyka niezawinione cierpienie. Do tej pory relacje z Bogiem rozumiano jako coś za coś. I nagle pojawia się Hiob, który mówi, że jest niewinny. Jak to niewinny? – zastanawiają się przyjaciele. Nie jest możliwe, żeby ktoś kto żył dobrze, nie kradł, nie zabijał, starał się być dobrym człowiekiem, został tak po prostu dotknięty cierpieniem.

Wszyscy pytają więc dlaczego? Skoro Hiob był wierny Bogu. Dlaczego Bóg się na to zgadza?

Odpowiedź: bo Bóg wierzy w Hioba. To niezwykły obraz Boga, który uparcie wierzy w człowieka. Najczęściej mówimy o naszej wierze w Boga, natomiast umyka nam kwestia wiary Boga w nas. Nasza wiara jest możliwa, bo Bóg najpierw zawierzył nam i swej opieki nigdy nie wycofuje.

Ojciec Tomasz idzie dalej twierdząc, że musimy się nauczyć słuchać i stawiać pytania, a nie dawać szybkie odpowiedzi.

Wczoraj po mszy świętej, rozmawiałem z pewną mądrą lekarką, która jest psychiatrą. Pracuje w zawodzie od trzydziestu lat. 

- Ojcze, kiedy słyszę, że ktoś świeżo po studiach mówi mi, że wie już jak postępować z osobami mającymi myśli samobójcze, osobami chorującymi na depresję jestem zdumiona - wyznała. - Ja po trzydziestu latach pracy tego nie wiem. Życie nauczyło mnie pokory. Mam wykształcenie, życiowe i zawodowe doświadczenie, ale mimo to, nie mam gotowych recept na drugiego człowieka. Wciąż szukam i modlę się do Boga o światło.

Na tym polega też trudność Księgi Hioba. Na cierpienie nie ma odpowiedzi.

W takich momentach zawsze przypomina mi się umierający w 1968 roku kardynał Veyillot:


Potrafimy po mistrzowsku formułować piękne frazesy o cierpieniu. I ja głosiłem o cierpieniu porywające kazania. Proszę jednak powiedzieć kapłanom, żeby lepiej milczeli, albowiem nie wiemy co znaczy cierpieć. Kiedy to do mnie dotarło, mogłem już tylko płakać.


Nawrócenie Hioba polega na przyjęciu drogi doświadczenia, zamiast drogi zrozumienia. Paradoks życia człowieka, który żyje z doświadczeniem tajemnicy, polega na tym, że gdyby chciał ją wyjaśnić, to musiałby być Bogiem.


Szukam zaufania i odnajduję je w Tobie
Każdy dzień jest dla nas czymś nowym
Otwieram umysł na inne perspektywy
I nic innego się nie liczy




101 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Przyjęcie drogi cierpienia zamiast drogi zrozumienia. I nie wszystko jasne (na to zawsze dam zgodę), ale jaśniej. Dzięki, Padre - kajak.

nashim pisze...

qurcze, żeby tak jeszcze potrafić jak Hiob wszystko to przyjąć...

o. Krzysztof pisze...

Też bym chciał +

O_N_A pisze...

A ja nie umiem. Myślałam, że potrafię, że dam radę, że jestem z Bogiem, a bardziej, że On jest ze mną, że pokazał mi On sam, jak to wszystko przeżywać, jak przetrwać, jak trwać, że Mu ufam, że kocham, że będę umiała powiedzieć, jak Hiob w pokorze, w pełnym zaufaniu i miłości: "Dał Pan i zabrał Pan. Stało się tak, jak się Panu podobało". A nie potrafię. Cholera, nie potrafię...

Paoop pisze...

Podobnie mówił św. Tomasz More. Nic nie może się zdarzyć, jeśli nie chciałby tego Bóg. Wszystko, czego On chce, chociaż mogłoby wydawać się nam najgorsze, jest dla nas najlepsze.
Też bym tak chciał... Wszystko przyjmować bez „dlaczego?”. Różnie bywa, ale wiem na pewno, że Jemu bardziej zależy na nas, niż nam samym.

ola pisze...

Niesamowite...chodzę z tym tematem... od wczorajszej rozmowy z kolegą. Opowiadał jak bardzo u niego źle ale przyjmuje to co Bóg mu daje. Pomyślałam, ze względu na trudną przeszłość, że to może pewien rodzaj...nie boje się do tego przyznać - obwiniania Boga o swoje nieszczęścia. Bo jeżeli jest źle to w Bożej mocy mogę to zmienić. Póżniej przyszły myśli o Hiobie, żebym nie oceniała a niosła pocieszenie. Tak też się modlę aby Bóg pocieszył go swoim słowem.

kajak pisze...

And nothing else matters, Paoop.

Anonimowy pisze...

dzisiaj o Kłoczowski mówił, że cierpienie nie jest karą za grzechy, lecz doświadczeniem które przybliża nas do Boga...
eh, chciałabym być człowiekiem tak dużej wiary, żeby móc powiedzieć, że wszystko ma jakiś sens... ale jeszcze chyba sporo muszę się nauczyć...
p.s.
no no... Metallica na Ojca blogu... I'm impressed ;]

Paulina pisze...

W ciągu ostatniego miesiąca na skutek samobójstwa zmarły 4 osoby z mojego otoczenia.
Przytoczony mail -> trafiony, zatopiony.
Mogłabym się pod tym podpisać.

kaja pisze...

Dzięki za ten tekst. Różne plotki na mieście o tym cierpieniu krążą. A Jan Paweł II mówił tak;
(Bardzo dziękuję mu za te wspaniałe słowa) :
Chociaż w swoim podmiotowym wymiarze, jako fakt osobowy, zamknięty w konkretnym i niepowtarzalnym wnętrzu człowieka, cierpienie wydaje się jakby niewyrażalne oraz nieprzekazywalne — to równocześnie, może nic tak jak ono nie domaga się, w swej właśnie „przedmiotowej rzeczywistości”, podjęcia, refleksji, ujęcia w kształt wyrazistego problemu, postawienia radykalnych pytań i szukania odpowiedzi.
W głębi każdego z osobna cierpienia doświadczanego przez człowieka, a zarazem u podstaw całego świata cierpień, nieodzownie pojawia się pytanie: dlaczego? Jest to pytanie o powód, o rację, zarazem pytanie o cel (po co?) , w ostateczności zaś zawsze pytanie o sens.
Ból, zwłaszcza fizyczny, rozprzestrzeniony jest szeroko w świecie zwierzęcym. Tylko jednak człowiek cierpiąc wie, że cierpi i pyta „dlaczego” — i w sposób już całkowicie i specyficznie ludzki cierpi, jeśli nie znajduje odpowiedzi na to pytanie. Jeśli nie znajduje wystarczającej odpowiedzi. Jest to zaś pytanie trudne
Jedno i drugie pytanie jest trudne, gdy stawia je człowiek człowiekowi, ludzie ludziom — a także, gdy stawia je człowiek Bogu. Człowiek bowiem nie stawia tego pytania światu, jakkolwiek cierpienie wielokrotnie przychodzi do niego od strony świata, ale stawia je Bogu jako Stwórcy i Panu świata. I jest rzeczą dobrze znaną, że na gruncie tego pytania dochodzi nie tylko do wielorakich załamań i konfliktów w stosunkach człowieka z Bogiem, ale bywa i tak, że dochodzi do samej negacji Boga.
To zło i cierpienie zdają się zaćmiewać ten obraz — czasem w sposób radykalny, zwłaszcza wobec codziennego dramatu tylu niezawinionych cierpień, a także tylu win, które uchodzą bezkarnie. Ta przeto okoliczność — może bardziej jeszcze niż jakakolwiek inna — wskazuje, jak doniosłe jest pytanie o sens cierpienia i z jaką wnikliwością trzeba traktować zarówno samo to pytanie, jak też wszelką możliwą na nie odpowiedź.

aurin pisze...

To z Malińskiego...
"Może już nie pytasz szeroko otwartymi oczami dziecka, które dostało niespodziewanie w twarz: dlaczego? Teraz, gdy spotyka cię jakaś radość, już wiesz, że przyjdzie wyrównanie - cierpienie. Zaobserwowałeś może jeszcze coś więcej. Że w życiu istnieje prawo serii: są okresy, gdy jest cudownie. Wtedy trawa jest zielona i niebo niebieskie, i słońce świeci albo jest urocza mgła. Ludzie są dobrzy, wszystko układa się planowo, nie masz wątpliwości, że warto żyć.

Po nich przychodzi wyrównanie: złe dni, pełne cierpienia. Wtedy świat jest szary, a ludzie są jak wilki. Budzisz się z bólem głowy. Dowiadujesz się o plotkach, jakie na twój temat krążą. Przełożony robi ci nieuzasadnione wymówki. Niczego nie możesz załatwić. Bezskutecznie oczekujesz na list. Czujesz się stary.

Nie ty jeden. Nie tylko dziś. Nie ma takiej epoki, nie ma bogactwa tak wielkiego ani nędzy tak podłej, nie ma stanowiska tak wysokiego ani tak niskiego, nie uchroni człowieka ani modrość, ani głupota - przed cierpieniem.

Byleś umiał przyjąć cierpienie jak krzyż, który prowadzi do zmartwychwstania."

I jeszcze jedno: walnęło po głowie.
"Codziennie jesteś sprzedawany za miskę soczewicy. Codziennie jesteś zdradzany za 30 srebrników. Codziennie napotykasz mnóstwo nietaktów, niedelikatności, interesowności, manipulowania twoją osobą, nie mówiąc już o atakach brutalności, chamstwa, nieuczciwości.
Naucz się mówić: nieważne. Bo inaczej zaleje cię fala błota. Bo inaczej, gdy będziesz to wszystko zapamiętywał, analizował, udusisz się. To jest droga samozniszczenia. Ci, którzy lądują w zakładach psychiatrycznych albo popełniają samobójstwo, mają rację oskarżając otoczenie. Ale są również sami winni.

Dlatego naucz się mówić: nieważne.
Tym bardziej, że i ty nie jesteś bez winy i ty sprzedajesz swoich braci za miskę soczewicy, zdradzasz ich za 30 srebrników. I ty popełniasz wobec nich tysiące niedelikatności, jesteś interesowny, przewrotny, nie mówiąc o wszystkich nietaktach, z których sobie nie zdajesz sprawy, które weszły w styl twojego życia.

Spleceni w uścisku wzajemnej winy umiejmy sobie nawzajem przebaczyć."

Jolaśka pisze...

17 lat temu mój brat popelnił samobójstwo. To też był impuls i wiem że nie była to z jego strony chęć zwrócenia na siebie uwagi jak często sa interpretowane próby samobójcze, i też wydawało się że wszystko jest OK....
Trudno wypisać sobie takie chęci na czole :-(

DR pisze...

Zawsze przerażała mnie historia o Hiobie, nigdy nie pojmę czemu to miało służyć. Nie rozumiem cierpienia, choć muszę je zaakceptować. Ktoś kiedyś powiedział mi,że cierpienie jest jak niechciane dziecko, jest i trzeba je pokochać. Próbuję, ale chyba z dzieckiem byłoby mi łatwiej...:(

Anonimowy pisze...

a tak trochę z innej beczki: podzieliłby się Ojciec z nami przepisem na tartę szpinakową?
Bo akurat szpinak mi zalega w zamrażarce;)

Paulina pisze...

@cicicada, tarty nie jadłam, ale naleśniki z serem i szpinakiem polecam, bo bardzo lubię :).

Anonimowy pisze...

@cicicada i @Paulina i tyle jeśli chodzi o cierpienie szpinak ?????????? no comments

Anonimowy pisze...

@Anonimowy: o cierpieniu było kilka wpisów wyżej. Czy wszystkie komentarze pod wpisem zawsze muszą być na temat?

Anonimowy pisze...

I tak jest. A jak ktos popelni smobojstwo, bo te krzykaczki, ultrakatolickie z tego wpisu sa zawasze madre, a kochaja, zeby nienawidziec. A bo juz anonimowym byc nie mozna, albo pytanie, lekture inna zadac. A ty juz kato nie jestes, a to spadaj. Idz do piekla. A ty katol marsz won stad. I po co ten wpis????

nul(ka) pisze...

Wiek młody ma swoje prawa i swoje duże buty, i niechęć do siedzenia w milczeniu nad nie swoim grobem.
Paoop, Kajak, po piątce jeśli wolno przybić w ramach potwierdzenia.
Aurin, to samo za to obiema łapami na krzyż za ten drugi cytat.

Anonimowy pisze...

@ciciada: a co TY taka mądra? A po co? Co TY sobie myślisz? Sam świat rzysmko-kato? A ja sam do samonojstwa sie mam. A TY tylko myślisz, ze sam wpis, kodeks, albo co ?

Anonimowy pisze...

@nul(ka): czyba w poprawczaku, wiezieniu NIE BYLAS!!! Jak smiesz, tk oceniasz, do kajaka sie zalecasz, a zycia nie4 znasz. A idz, na onkologie, na kraowski oddziual, dla dzieci. Moze zycie poznasz, a potem... milcz. i glupot NIE pisz!!!!

Anonimowy pisze...

OGOLNIE PANNY: widaC, ktora faceta NIE miala, i zycia nie poooooznala. STARE PANNY JESTESCIE I ZYCIA nie znacie. I to. Kto dziecxko przewijal o n4 rano, TEN wie!

Anonimowy pisze...

A teraz MGDZIE, co 6 mirsiecy miala, swieczke zapalcie - hej WY KOBIETY, za pol kobiecosci warte...

Anonimowy pisze...

@Krzysztof, SORRY za ten wpus, ale te laski mnie wkurzaja, i sie maja, na maxa...

Spokojna,,, pisze...

nic nie da "wytykanie: sobie nawzajem. Anonimowy, napisałeś co myślałeś, dusiłeś coś w sobie, aż w końcu "wybuchnąłeś". Każdy ma do tego prawo, ale myślę, że teraz wzajemne oskarżanie itp. nic nie da. Więc nie próbujcie teraz walczyć o to, żeby mieć ostatnie zdanie, słowo, żeby komentarz przebić jeszcze mocniejszym komentarzem, bo nic to nie da...

Anonimowy pisze...

Ten sam anonimowy, sorry za te wpisy, ale u mnie bezdomny siedzi, a tu takie glupoty... ej, gosciu idz na ulive krakowa, miasta, zobacz, ja tez chce skonczyc ze soba, ALE INNI maj gorzej, wiec ja jestem GLUPi a inni????

tomek pisze...

cztam TO, i mysle, ze TO pis dla idiotow i ludzi, ktporzy, zycia NIE znaja. A rodzina, o ktorej mowi KOSCIOL, wyzwala z tego typu pseudopytan.
I powim cos dalej, gdzyby Ojciec k5rzystzof Palys mial zone. kobite, dzieci, to takiego blogu by NIE prowadzi. Jezeli juz, to bloger by pytal, jaki isc do roboty, jak dziecko od 3 nad rannem placze, bo dziecku wyrzynaja sie zabki? Ojcze domionikabie, wiecej realnosci, PROSZE.

Anonimowy pisze...

albo rodzinę zalóż...

tomek pisze...

@cicida: a ja sie z Toba [odziele przepisem na tania jajecznice bez jajek. 3 jajka i 500 ml mleka z maka. Samkuje?

Anonimowy pisze...

@ nul(ka): a czy TY rodzine masz? Cyba nie, bo tak latwo oceniasz.

nul(ka) pisze...

Kogo oceniam? gdzie oceniam? Nikogo poza sobą nie oceniam.
o młodości i o butach? do dziewczyn mówiłam. i bez przytyku, tyle że ot.
przecież już mi powiedziałeś że jestem starą panną której nikt nie przeleciał. teraz pytanie o rodzinę? bajkowo kolorową. od samego urodzenia.

nashim pisze...

ludzie, weźcie wyluzujcie!!! i przestańcie się błotem obrzucać. Każdy ma swoje cierpienie, więc się nie licytujmy, że "twoja depresja przy mojej depresji jest doprawdy śmieszna". Też mi się wydaje, że moje cierpienie jest największe....

przypomniał mi się pewien tekst, tak apropos cytowanego maila:

Sylwan z Athos:
"Kto miłuje utrapionych, temu Pan
daje żarliwą modlitwę za ludzi. Tacy modlą się ze łzami za lud, który kochają i nad którym ubolewają-lecz boleść ta miła jest Bogu"."Zrozumiałem, że kiedy Pan zsyła żal nad kimś i pragnienie modlitwy za niego, to
oznacza, że Pan chce okazać łaskę temu człowiekowi. Dlatego jeśli ktoś
poczuje litość wobec kogokolwiek, to trzeba się modlić za niego, ponieważ Pan pragnie przez ciebie obdarzyć go łaską. Módl się więc, a
Pan cię wysłucha i uwielbisz Boga."
cyt. za Archimandrytą Sofroniuszem

Anonimowy pisze...

@nul(ka): jak nie oceniasz, to oceniasz. Widzialem. To bez sennsu bylo. I to twoje karcenie. dzieci nie masz - i dobrze.

Paoop pisze...

Anonimowi, Nieanonimowi i w ogóle Wszyscy - myślę, że każde kolejne słowo, z którejkolwiek strony jest już zbędne. Odpuśćcie sobie. Naprawdę. Bez względu na wszystko..... pięć głębokich oddechów w znacznej odległości od komputera. Przynajmniej pięć.

tomek pisze...

@paoop: mnichem jestes i samym ojcem op. ale sami wiecie; kameduła wstaje o 3:30 lub 4:30. I zony , i dzieci nie ma. A ja zone i dziecko mam. I wstaje o 1:30, i o 2;30 i tak dalej. I mimo rodziny, samotny jestem, bo Kosciol mowi, ze slubu wziac NIE moge, bo to niesakramentalmy zwiazek. A Panie szanowny, to kpina. A te komentazre... ???

o. Krzysztof pisze...

Jeśli nadal wpisy będą na poziomie "onetu" będą kasowane. Można, a nawet należy mieć inne zdanie, ale nie zgadzam się na obrażanie i rzucanie inwektywami w kogokolwiek.

I jeszcze jedno: skoro życie w zakonie jest tak sielankowe i wspaniałe to naprawdę nie rozumiem, co Cię jeszcze trzyma, aby doń nie wstąpić?

DR pisze...

no dobra, może już wystarczy, zostało powiedzianych wiele rzeczy i na tym zakończmy.
może warto choć to miejsce, tego bloga zostawić normalnym, są fora gdzie wciąż przelewa się nienawiść, wzajemne obrażania -może choć tu szanujmy się nawzajem mimo rożnych przekonań?Proszę.
p.s trochę już żyję na tym świecie, też mam rodzinę, prace obowiązki i wiem,że w życiu jest czas i na cierpienie i na szpinak w naleśnikach czy bez

PAX!!

Spokojna... pisze...

Dzięki:-)))) mój wpis nic nie dał, może ten będzie miał większą siłę przebicia...mam nadzieję. Każde życie, które nie jest naszą drogą będzie Nam się wydawało lepsze. Dlatego może zamiast zastanawiać się kto ma lepiej zacząć cos robić ze swoim powołaniem??

nashim pisze...

zastanawiam się, czy wszyscy nie skupiamy się za bardzo na tym cierpieniu, wiadomo, że jest, że jest niezawinione i nikt go nie rozumie, ale są w życiu jeszcze inne rzeczy. Przemieszkałam ostatnie kilka lat w kraju w którym wogóle się o tym nie mówi (nie wiem, czy to do końca dobrze) i w jakiś sposób ludzie wydają się szczęśliwsi

Boxer pisze...

@Anonimowy: w ten sposób, to Ty sobie chłopie laski nie znajdziesz...

Jolaśka pisze...

Coś o tym słyszałam, na pytanie jak leci odpowiadasz wszystko OK. Przyjaciel się nie będzie o nas martwil a wroga to zasmuci.
Tylko czy pozory szczęśliwszego życia świadczą o jego prawdziwej jakości? A przecież przyjaciół mamy tez po to by czasem pomogli, wysłuchali, czasem trzasnęli pięścią w stół. Czemu okłamywać siebie i innych. Nie mam przekonania czy ukrywanie swoich prawdziwych emocji jest dobre?
Co na to psycholog???
A anonimowe trole są wszędzie, może tan jad wylewany właśnie tu też świadczy o ogromnym cierpieniu? Takie kąsanie na prawo i lewo ma swoją przyczynę. Może taki blog gdy się wyciszą i poczytają ze zrozumieniem zmieni i ich zycie.
Chrystus jak lekarz nie był potrzebny zdrowym lecz chorym i okaleczonym....
Choć inwektywy w rzeczy samej tu nie przystają.

Spokojna... pisze...

Proszę Was, jak Autor napisał, skończcie z komentarzami na poziomie "onetu"!!! Dlaczego spłycacie tak bardzo Kobiety??? Co oznacza laska w Waszym języku? Czy naprawdę nie macie już do Nas szacunku?? Mam nadzieję, że przynajmniej osoby konsekrowane mają??? Bo jeśli nie, to już nie wiem...

Boxer pisze...

@Spokojna: wybacz, ale czytając język owego anonimowego, myślę, że to chęć zwrócenia na siebie uwagi. A "laska" to dla pewnych środowisk określenie dziewczyny jako kogoś atrakcyjnego - czyli komplement.

Jestem wychowawcą w ZK i widzę, że część naszych podopiecznych reaguje agresją, gdyż są zranieni, noszą w sobie wiele bólu i często nie potrafią inaczej.

TomWaits pisze...

Spokojna: mamy ogromny szacunek. Bez kobiet świat byłby bez kolorów!

nashim pisze...

@Jolaśka
ja przechodziłam różne fazy stosunku do tego, że "wszystko jest ok", ale ciężko im zarzucić obłudę, oni poprostu taką mają mentalność. Teraz nie mogę się na powrót przyzwyczaić do ojczyzny. Tutaj jest jakaś chorobliwa mania rozdrapywania ran i licytowania się kto jest bardziej pokrzywdzony przez los. (nie mówiąc już o tym, że wszyscy strasznie są chorzy i na każdym kroku stoi apteka). Wcześniej tego nie widziałam, albo może poprostu nie wiedziałam, że można inaczej.

Spokojna... pisze...

@TomWaits: Dzięki za ten komentarz! Musimy szanować sie nawzajem. Kobiety, mężczyźni - po coś Pan Bóg "wymyślił" tą różnorodność cech, charakterów....

Anonimowy pisze...

A pytała Cicicada o przepis na tartę ze szpinakiem. Zainteresowanych tym, o której wstaję, co mam, a kogo nie i dlaczego oraz jaki istnieje związek między moimi poglądami a płcią, wiekiem, stanem cywilnym, zawodem i PKB, serdecznie zapraszam do lektury bloga "Z okien kajaka". Tylko jeszcze go nie ma; na razie wymyśliłem tytuł. Takie to medium podobno. Ale szkoda. Medium? Dobrej nocy! P.S. Obu burt nawet i dziob(a).

nashim pisze...

Pracowałam przez jakiś czas w domu opieki, gdzie mieszkali ludzie w podeszłym wieku, niesprawni i często terminalnie chorzy. Byłam w szoku, bo tam prawie nigdy nikt się nie skarżył.

Ja się tylko "głośno" zastanawiam, nie neguję tego że rozmawianie o swoim cierpieniu pomaga je nosić.

Boxer pisze...

@Spokojna: Tom ma rację. Jesteście wspaniałe, szczególnie taka jedna kobieta :)

Anonimowy pisze...

@Kszystzof: wpisy nie sa na poziomie onetu. Mylisz zywy wpis, od smierduszki pseudo-duchowej. We wlasnym sosie mozna sie udusic. Dlaczego chcesz, zeby kazdy sie podpisywal nikiem? To nie ma sensu. BO w opcjach jest: anonimowy podpis. Jak taki podpis jest mozliwy, to super i ja bede z niego korzystala.
Krzysztof, albo chcesz, zeby Twoj blog byl klubem Twojej adoracj, albo czasami przyjmiesz, ze ktos sie z Toba NIE zgadza, albo dzielisz los Prezesa.
@Boxer: kobiety sa super. A jak tak myslisz, to ja o tym nie musze ci mowic.
@Spokojna: masz racjE: szacunek, to podstawa.

Paulina pisze...

W sumie nie przewidziałam takiej reakcji na spontaniczną odpowiedź na komentarz.
Komentarze pod postami na blogach mają to do siebie, że nie zawsze są na temat, bo to nie forum, gdzie można sobie odpowiednio zatytułowane wątki założyć. Jednocześnie nie czuję, żeby dwa posty o szpinaku (zupełnie obok dyskusji) były czymś co mogło kogoś urazić w kontekście głównego wątku.

Wracając do tematu cierpienia. Przez dłuższy czas (kilka lat) miałam styczność z niepełnosprawnymi i chorymi dziećmi. Na początku ich cierpienie bardzo mnie onieśmielało, no bo jak tu z nimi rozmawiać w tej sytuacji? Później one swoją postawą, codziennym życiem, pokazały, że nie oczekują teoretycznej mądrości i rozważań, nieustannego patosu, ale zwykłego "bycia". To była ich codzienność. Ta lekkość zachowania i wypowiadane mimochodem wielkie życiowe mądrości, które płynęły niestety z ich trudnego doświadczenia a nie abstrakcyjnych rozmyślań, były mi widocznie dane, żeby odebrać swoją porcję mądrości i wyciągnąć wnioski.

Mój pierwszy komentarz (wyżej) był na temat notki. Odpowiedzi na pytanie- dlaczego- nie odkryję nigdy, dlatego nie chce jej szukać. Rozmawianie o tym w ogóle mi nie pomaga (i to nie jest kwestia wieku), dlatego tematu nie rozwinę i na tym zakończę.

W którymś komentarzu była wspomniana modlitwa za małą Madzię, której historią żyje cała Polska. Mam przekonanie, że o Jej zbawienie, jako ochrzczonego, zaledwie 6miesięcznego dziecka, nie musimy się martwić.

Anonimowy pisze...

@Paulina: wielki szacun. Ale czy ta Magda była ochrzczona? Dopiero niedawno KK zmienił swoje stanowisko nt. zmarlych noworodkow. Jak jest teraz Ojcze?

o. Krzysztof pisze...

@Anonimowy lub raczej @Anonimowa:

"Szacunek to podstawia" - zacytowałaś Spokojną...

Żadne komentarze nie były do tej pory kasowane (chyba, że autor o to prosił). W ciągu kilkunastu minut wykonałaś ponad 10 wpisów. Krótkich, urywanych i atakujących poszczególne osoby. Wielu osobom zrobiło się po nich przykro, a niektórych nawet Twoje słowa zabolały.

Widzę, że coś Cię boli, być może przeżywasz taki czas, w którym jest Ci ciężko. Zareagowałaś bardzo emocjonalnie - pewnie jest jakiś powód.

Dodatkowo piszesz o samym blogu i ogólnie o zakonnikach i księżach. Wybacz, ale mam wrażenie, że kieruje Tobą jakaś awersja. Jeśli masz ochotę z przyjemnością mogę napisać Ci (lub jeszcze lepiej zaprosić na herbatę i porozmawiać osobiście), jak wygląda przeciętny nasz dzień, zobaczysz ile w nim sielanki i "wolnego czasu".

Poczytaj Ewangelię, a potem jeszcze zwróć uwagę na słowa: "Nie oceniaj, jeśli sama nie chcesz być oceniana".

Skoro rzeczywiście tak Cię denerwujemy, zastosuj jezusowe słowa w praktyce i pomódl się za tych, którzy są tak okropnie irytujący. Pozdrawiam ciepło

ps. naprawdę znasz tak dobrze klimat poprawczaków i ZK?

ps2. wcale nie chciałbym, abyś stąd uciekała. Polemika nadaje dynamikę temu miejscu, na atakowanie czytelników tego bloga nie mam jednak zgody. Mnie możesz, zresztą bardzo rzadko się obrażam, ale innych obrażać w tym miejscu nie pozwolę.

o. Krzysztof pisze...

@Anonimowy: dwa razy prowadziłem pogrzeb dziecka nieochrzczonego. KK mówi w takich sytuacjach o chrzcie pragnienia (rodziców, Kościoła). Tu trzeba bardziej modlić się za tych co zostali.

Anonimowy pisze...

@Krzysztof: Dzieki za odpowiedź. Nie wiem gdzie Ojciec mieszka, ale proszę wyjrzeć za okno. Zapomniał wół, ze cielęciem był. Nikogo nie chciałam obrazać. I to stwierdzam i przepraszam osoby urazone. Ale widzę,ze na kato stronach jest łatwiej i lepiej być posłuszną, zgadzajacą się na wszystko. Kazdy inny punkt widzenia jest odebierany za atak lub: marsz do kąta, nie jesteś w "klubie", więc... mam problemów, co Ojciec i inni na tym blogu, ni mniej, ni więcej. Doceniam zaprosznie na rozmowę. Dzięki. Nie wybiorę się. O czym ja mówię - o faktach: łatwo jest koloryzować lub komentować rzeczywistość, której nie znamy. A takie komentarze tu się pojawiają. Słowa o "poczytaniu Ewangelii" możemy dedykować sobie nawzajem. Ja ciągle wierzę w miłość, Jezusa od dnia codziennego, a unikam obrazania się, przepisów na tartę i figii zze sklepu. Wolę, Chapmana i pustelników wielkich miast. Doświadczenie śmierci (dziecka), choroby, ZK, poprawczaka... nie jest doświadczenim "wybrańców". Życie w najbardziej banalnych objawach jest przejawem najlepszej teologii. I o tym musimy wiedzieć. I o tym był mój głos. I bezczelnie nie obrazam się, ale dalej bedę zabierała głos w dyskusji. Bo taka jest opcja: anonimowy. :)

Paulina pisze...

@Anonimowy (21:15), czytałam, że dziewczynka urodziła się jako wcześniak i z powodu stanu w jakim była, została ochrzczona jeszcze w szpitalu. Nie wiem nawet czy nie przez jej ojca, który był (jest?) blisko związany z jakąś katolicką wspólnotą. Informacja o tyle wiarygodna, że z tego co pamiętam pochodziła z jego profilu na facebooku.

nashim pisze...

@Anonimowy/a
wiesz, to chyba nie chodziło o to, że masz inne poglądy... ja też mam często inne i je tutataj wyrażam, bez chyba większych protestów ze stony współblogowiczów

Anonimowy pisze...

@nashim: nie zauważyłam, żebyś prezentowała tu inne poglądy. Ale pewnie się mylę. :) spoko

Anonimowy pisze...

@Paulina: tak pewnie jest. Ale mnie chodziło, o coś innego. A mianowicie, że dopiero kilka lat temu KK zmienił prawo?, zasady?, myślenie?. bo... przedtem wg KK te dzieci były w tzw. limbo, czyli między. Tylko tyle.

Paulina pisze...

@Anonimowy (22:19), sprawa chyba była otwarta, choć rzeczywiście "górą" było twierdzenie, że chrzest jest do zbawienia konieczny. Kilka lat temu, na zlecenie Stolicy Apostolskiej, Międzynarodowa Komisja Teologiczna opracowała i wydała dokument "Nadzieja zbawienia dla dzieci, które umierają bez chrztu". Pamiętam, że odbił się szerokim echem w prasie nie tylko katolickiej, tekst możesz znaleźć w internecie.

Zmiana myślenia nastąpiła również w temacie samobójstw. Kiedyś ciężko byłoby o "normalny" katolicki pogrzeb. Obecnie, jeśli ta osoba była wierząca za życia, pogrzeb "odbywa się normalnie" a podkreśla się co najwyżej brak świadomości lub chorobę psychiczną (ksiądz na pogrzebie kolegi: "ale każdy zasługuje na drugą szansę"). Rozmawialiśmy o tym ostatnio w gronie znajomych i doszliśmy do wniosku, że ma to przede wszystkim ogromne znaczenie dla bliskich, którzy zostają.

Korzystanie z opcji Anonimowy o tyle utrudnia komentowanie, że ciężko jest się potem odnieść do komentarza (trzeba zaznaczać tak jak ja, godzinę wpisu) i nie da się rozróżnić, czy powyżej anonimowe komentarze pisała jedna czy kilka osób. Nie musicie zakładać konta, czy podpisywać się imieniem, wystarczy opcja:
Nazwa/adres URL i wpisanie w polu nazwa jakiegokolwiek nicku (przecież równie dobrze może to być XYZ, niemniej anonimowe, a ułatwiające rozróżnienie kto co pisał).

Boxer pisze...

też tak uważam. Wpisy anonimowe są dobre jeśli ktoś pisze swoje zdanie i kończy jeśli jednak uczestniczy w dyskusji to bardzo to utrudnia czytanie.

XYZ pisze...

@Paulina: dzięki. rzeczowo,bez emocji. Dotarło.

z.dzbanem pisze...

Kurczę, Hiob tak dzielnie się trzymał, a ja cały pękam przez kilka marnych poprawek w czasie sesji..

aurin pisze...

Może nie kazdy lubi "gitarowe granie" ale słowo to jednak słowo a z muzyką ma działanie wzmocnione. http://www.youtube.com/watch?v=Qk_yD-uAOsg

http://www.youtube.com/watch?v=TXj446UC818

Joanna Książek pisze...

Przeczytałam rano wpis, który dał mi do myślenie przez resztę dnia. Wchodząc teraz ujrzałam 63 komentarze pod nim.. Nie wiedziałam co napisać, więc nie pisałam. Czytając to wszystko, chyba lepiej już nie drążyć. Każdy ma prawo wyrażać własne zdanie, pogląd, ponieważ każdy ma inne.
Każdy się boryka z pytaniami, które w sobie nosi. Warto je tu zadawać, ale to nie czyta jedna osoba, tylko wiele osób i myślę, że jakiś szacunek powinno się zachować. Przykre jest to, że w komentarzach obraża się inne osoby, które również miały prawo wypowiedzieć co czują.

ola pisze...

Kartka muzyczna-CO MI PANIE DASZ?
http://www.youtube.com/watch?v=n7YCR2xHNGM&feature=related

Anonimowy pisze...

@Anonimowy z 22:02. Mam inny pogląd. Zauważ! Jak się podpisuję też. Kiedy tarta to tarta, a kiedy Chapman to Chapman. Figi nie ze sklepu? Tu zauważ zbieżność stanowisk. Jasne, że nie. Jeśłi to tylko z drzewa. Pozdrawiam, katopolak

Anonimowy pisze...

oj tam, już dajmy spokój, bo i tak ta dyskusja nic nowego nie wnosi.
Wypaliłam z tym szpinakiem, za co przepraszam.

Boxer pisze...

@Ciciada: ale co w tym złego? nie zachowujmy się już jak przewrażliwione nastolatki przepraszających wszystkich za wszystko.

DR pisze...

@cicicada- szpinak tez jest ok:))
pozdrawiam :)

MMM pisze...

Zajrzałam do tych naszych komentarzy i mi ręce niestety opadły. Temat wpisów pozostawiam bez komentarza jako takiego, gdyż najlepszą reakcją jest jej brak. A wszystkim polecam taką oto nutkę: http://www.youtube.com/watch?v=OmLNs6zQIHo
Może zamiast atakować się nawzajem, podamy sobie ręce jak w tej piosence?
Pozdrawiam Was :)

Joanna Książek pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=YUpac0I3P00

wróbelka pisze...

Ad Ps2
O. Krzysztofie, zaimponował mi Ojciec. Ta obrona innych i odpowiadanie dobrem... Dziękuję, zrobiło się ciepło w środku, że są tacy ludzie.
Dziękuję też innym za bezagresyjne odpowiedzi

Gaba pisze...

@z.dzbanem- nie tylko Ciebie przytłaczają takie błahostki. Gdy myślę, jak wiele osób zmaga się z prawdziwymi problemami, jest mi po prostu wstyd, że za bardzo przejmuję się egzaminami. Życzę powodzenia na poprawkach:)

Zuza pisze...

@Anonimowy z 5 lutego, 22:02 : Jest różnica między wyrażaniem odmiennego zdania a atakiem. Można powiedzieć "nie zgadzam", nie prezentując takiego poziomu agresji. Jeśli uważasz, że wszyscy czytający i uczestniczący w dyskusji są absolutnie posłuszni swojemu "guru" w postaci Autora, to lepiej uważniej poczytaj komentarze.

Ale mimo wszystko nie rozumiem pretensji o to, że grupa ludzi o podobnych poglądach zebrała się w jednym miejscu, żeby sobie podyskutować. Wejdźmy na pierwszy lepszy z brzegu blog o szydełkowaniu czy pieczeniu ciast, to zauważymy, że wszyscy entuzjaści będa wychwalać rękodzieła autorów pod niebiosa. Mnie tego typu blogi nie odpowiadają, więc nie wchodzę, nie zachwycam się, ale też nie krytykuję i nie mówię, że koło gospodyń wiejskich nie ma robić, tylko się głupotami zajmuje.....

O ile nie zawsze zgadzam się z treścią wpisów Autora, o tyle muszę przyznać słuszność komentarzom, że tego typu dyskusja jest nie na poziomie, i nie z racji zamieszczanych treści, stanu duchownego Autora czy tendencji do obrażania się, ale dlatego, że SZACUNEK TO PODSTAWA!!!!! Wybacz, ale ja w Twoich wpisach jakoś nie mogłam go odnaleźć, choć naprawdę bardzo się starałam.

Znam Ojca osobiście, a nie tylko z blogowych wpisów, i jedną z ostatnich rzeczy, o które można go posądzić, to brak poczucia rzeczywistości za oknem.
"Nie sądźcie, a byście nie byli sądzeni..." (Mt 7,1)- zdecydowanie polecam lekturę, z której cytat ten pochodzi...

Anonimowy pisze...

człowiek rodzi się, cierpi i umiera...
o. Krzysztofie... świetny blog...
pozdrawiam z Gdańska

Dor pisze...

Bo Bóg wierzy w Hioba.Dziękuję Ojcze,że o tym przypomniałeś!

O_N_A pisze...

@Zuza: zazdroszczę Ci tego, że znasz o.Krzysztofa osobiśie. :) Też bym chciała, chociaż troszkę, 10 min. z ojcem porozmawiać. Ale nie każdy ma tę łaskę :)

Anonimowy z 11:35 pisze...

Łask mówią, żeby nie zazdrościć :). Przynajmniej jest ten blog :). Przynajmniej tu nikomu nie grozi, że zamilknie z wrażenia :). Najwyżej, że oberwie za niepolemizowanie :). Bo za polemizowanie nie oberwie :). Jak sam sobie nie przyłoży :). My, czytelnicy kajak, pozdrawiamy innych czytelników :). I, last but not least jak zawsze, Ojca pozdrawiamy Autora, który niech to spokojnie wytrzyma :).

nikt pisze...

Nie chodzi o łaskę, a o miejsce zamieszkania.
"Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych" ;)

Zuza pisze...

@O_N_A: O rety! Jeju! Nie miałam zamiaru wywoływać swoim wpisem niczyjej zazdrości, ani także chwalić się znajomościami (inny by się chwalił, ja po prostu mówię jak jest :). Chodziło mi tylko o to, że bardzo łatwo jest wydać osąd na podstawie kilku zdań przeczytanych w internecie, nie rozmawiając z żywym człowiekiem w cztery oczy.

Tak się składa, że akurat mieszkam w Łodzi i na Zieloną mam całkiem niedaleko. Po prostu.

Myślę, że łaską jest każde spotkanie z człowiekiem, który ubogaca nasze życie, które je zmienia, nadaje mu inny koloryt. I nie tylko w tym pozytywnym znaczeniu. Każde doświadczenie, każdy zewnętrzny wpływ, każde zabarwienie szarości sprawia, że nasze życie nie będzie już takie samo jak przedtem. Na początku trudno uwierzyć, że to, co nas spotkało może mieć jakieś znaczenie. Ale przecież nawet trudne sytuacje, bolączki i zadry mogą nieść ze sobą określony cel: następnym razem wiem, czego unikać; wiem, czego nie chcę; wiem już, co sprawia ból, dlatego świadomie mogę dokonać wyboru alternatywnej drogi. I czasem nie ma w tym wielkiej filozofii wyciągania dobra ze zła. Jest po prostu nauczka.

kajak pisze...

Tym bardziej ja nie mam, Zuzo, zamiaru wywoływać dyskusji, ale jednak napiszę, że tych kilka zdań napisanych się broni, spokojnie. Twoje tamte też, tak uważam. A kto myśli inaczej, niech przedstawi swój punkt widzenia. Tylko jak przedstawi, niech się z kolei nie dziwi, że inni nie zrozumieją może, co autor dokładnie miał na myśli, i swój pogląd z kolei zaprezentują (a propos: gdyby miało być coś na temat przewijania ząbkujących niemowląt w ZK o czwartej nad ranem jako doświadczenia ogólnodostępnego oraz warunku poznania życia w jego istocie, już teraz uprzedzam, że chyba będę polemizował).

DR pisze...

@kajak-a coś na temat ząbkujących niemowląt , ale nie w ZK, może być?:)))
pozdrawiam, bez polemiki tym razem :)

Ciekawy pisze...

Interesujące, na blogu o. Leona Knabita podobny zamęt. Dobre blogi tak mają :)

Anonimowy pisze...

@DR, najlepiej spróbować? Nigdy nie wiadomo chyba. Sam dla siebie jestem zagadką, to na pewno :). Pozdrawiam do następnego razu :))).

nul(ka) pisze...

Prywata,ale krótko.
@cicicada - Przepraszam
@Paulina - Przepraszam to mało,ale chyba im mniej powiem tym lepiej.
no to tyle.

nashim pisze...

@o.K
Padre, a możeby tak jakiś nowy świeżutki wpis?
ps. dzięki za Lucjana i Macieja, bardzo cenne, bo czasami wogóle nie wiem, jak mam się zachować...

nul(ka) pisze...

@ Zuza
Dziękuję. Jako etatowo karcąca i upominająca, bardzo dziękuję za słowa o szacunku. I o nauczce bo właśnie wyciągam wnioski.
Że nadal uważam, że to jest prawo żeby nie powiedzieć psi obowiązek, upomnieć jeśli ktoś robi sobie albo komuś krzywdę.
I jeśli się upominałam o to żeby mnie w razie czego upomniano to nie z masochistycznej chęci żeby mi ktoś dowalił, tylko właśnie po to żeby w razie czego nie trwać w złudzeniu że wszystko jest ok.Bo brak komentarzy może oznaczać i pełną zgrozy ciszę i aplauz i brak reakcji, trudno się domyślić co tak naprawdę.
Ale nie zgodzić się z kimś i wskazać mu błąd to nie to samo co pojechać po kimś jak po burej i roznieść jego flaki na butach.
Rozumiem, że najmocniej biją najmocniej zranieni. I zmilczałam, bo wiem że nikt ze szczęścia nie kopie.
Tylko że w przeciwieństwie do Ojca nie mam tyle hartu żeby spokojnie mówić wiedząc ze zaraz ktoś mi może dla fantazji przywalić.
A teraz już, życząc wszystkim spokojnych,życzliwych rozmów na temat. Zmykam. Na mnie już czas był i przegapiłam.

nul(ka) pisze...

Jeszcze coś
Mam kłopot z ludźmi którzy przychodzą do klubu wędkarskiego i są zdziwieni że tu się mówi o rybach i o wędkach, i prawie wcale o piłce nożnej.
Tu też masz Zuza rację.
Dziecko w domu mówi że dużo gadam. I ma rację.

A powiedzieć kobiecie - nie masz dzieci , i dobrze, to jest strzał w bardzo miękkie miejsce.
Nawet jeśli myślę tak samo, z może nieco innych powodów.
No, to bywajcie.

Anonimowy z 10:04 pisze...

Prywata, ale krótka, jak na piszącego przynajmniej. Że tam nie, nawet nie żałuję. Tam są samowystarczalni, mają nowatorskie koncepcje redakcyjne, lato na pewno będzie ciepłe i w ogóle. Ale że tu nie - jak? Ucha nakłaniać trzeba, nigdy nie wiadomo, co bliźni mówi. Ale i mimo ucha dobrze jest puścić, bo co, po co i z jakim skutkiem (zwłaszcza!) nieraz on sam nie wie. Nie wystarczy w ogóle, nauczyłem się od Zuzy. Niech się zawsze odnajdziemy.

erratum pisze...

Znajdziemy się miało być, bo to kryptocytat jest.

Anonimowy pisze...

Źródło to źródło, ale krypta?...no nic.
Dobrze będzie.
+

Zuza pisze...

@Anonimowy z 10:04 : Czy mogę prosić jaśniej? Bo widzę, że ktoś czegoś się ode mnie uczy, a ja nie wiem czego. Jeśli dobrego - to już mały krok, żebym obrosła w piórka, ale jeśli czegoś niefajnego - to muszę zacząć z pokorą bić się w pierś.

@nul(ka): Wyraziłam tylko swoje zdanie, podążając zresztą za przedmówcami. Czytam sobie z uwaga Twój wpis i nasuwają mi się trzy rzeczy: 1. nie zawsze brak zgody z opinią rozmówcy oznacza wytknięcie błędu; 2. nie zawsze zranieni biją najmocniej, a kopać można ze szczęścia nadmiaru; 3. nie trzeba mieć Bóg wie ile hartu, żeby spokojnie mówić wiedząc, że ktoś zaraz dla fantazji przywali; właśnie takim nietypowym zachowaniem można przywaleniu dla fantazji zapobiec, a to oznacza, że każdy tak może...:) I tego Ci życzę!

Anonimowy z 10:04 pisze...

@Zuza z 18:51. Nie bierz ksobnie. Nauka dla mnie taka, że słowo nie zawsze jest słyszane, widziane, czytane, a co dopiero właściwie rozumiane. Napisać potrafię, ale słowem uleczyć i nadzieję obudzić już nie - nie wiem - odpowiedzialności wziąć za to nie mogę, a tu czasem chodzi o życie W dodatku acta Mertoniana mnie przekonują jednak bardziej niż facta, świecą przyświecać albo kopcącym ogarkiem, żeby lepiej było widać światło, dość wydaje mi się bezcelowym działaniem, tyle. Ale od razu wytłumaczę, że o sobie myślę i piszę.

Anonimowy pisze...

oh b..rother. just a pun on words , rght?
stop fretting about. just Fret

there. better?
and I`m just waving, I`m not doing anything else, right?
because there are things I just don`t do. nothing personal.
never ever. so.

Anonimowy z 8:51 pisze...

never ever. so. keep on: waving loving. but not nothing. never, ever, either. personal: always and still. sorry, mate. born and water incl. running deep? transgressions happen. but make boundaries look pretty meaningless. re meaning, reason and things: no explanation can reasonably be expected.

gabrysia pisze...

myślę,że to co piszę Ojciec Krzysztof jest trafne, bo przynajmniej z tych tekstów wynika, że Bogu zależy na człowieku, który staje przed nim taki jaki jest, nie musi nikogo udawać, sama modlę się za osoby,(również związane z kościołem, który zadały mi ból, cierpienie ale one nie stanęły mi na przeszkodzie, w relacji z Bogiem,i nadal staram się żyć Ewangelią na co dzień, a po drugie cierpienie i krzyż jest wpisane w życie człowieka, to przecież Chrystus przeszedł najpierw tę drogę odrzucenia, cierpienia,krzyża niezrozumienia, a jeśli jesteśmy Jego uczniami to nas też to nie ominie, i Krzyż dodaje mi sił zresztą nie wiem kto napisał ale jest to cytat"Do zbawienia idzie się przez Krzyż nieraz przez odrzucenie"
Dziękuję Ojcu za ten tekst

szelka pisze...

Czytam notkę na blogu, czytam komentarze...nic nie wiem o tych, którzy je napisali, więc nie oceniam, napiszę tylko o sobie. Kilka lat temu stanęłam oko w oko z taką ilością cierpienia, bólu, niesprawiedliwości, że do dziś nie wiem, jak wtedy sobie z tym poradziłam. Na pewno nie po ludzku, bo moim zdaniem po ludzku by się to nie udało. Byłą jedna rzecz, jedna myśl, która wtedy pozwalała mi przetrwać. Myśl, że Bóg nie zgadza się na mój ból bardziej niż ja sama, że bardziej niż ja sama chciałby żeby go nie było. I dlatego jeszcze w Niego wierzę, a właściwie Jemu wierzę. Moment, w którym uwierzę, że cokolwiek złego w moim życiu było zgodne z Jego zamysłem, że mam sobie to tłumaczyć twierdzeniem, że "On wie, co jest dla mnie najlepsze" będzie końcem mojej wiary. Obym nigdy w to nie uwierzyła.
Jako, ze to mój pierwszy komentarz to szczególne pozdrowienia dla autora :)może kiedyś wrócę na Zieloną....

Dorota pisze...

czytam i tak mi się skojarzył ten wpis z jednym z wierszy Leśmiana, a szczególnie z jego ostatnimi wersami:
Ty opatrzysz me rany, ja twych pieszczot ciernie,
I będziem odtąd w siebie wierzyli bezmiernie!"

http://literat.ug.edu.pl/lesman/stroj.htm

TaxiDriver pisze...

I setny komentarz. Amen :)

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=9xRWKOkDqnY

Powiedzmy o Hiobie wszystkim którzy nie słyszeli o Bogu, wszystkim którzy muszą żyć w cierpieniu, od dnia narodzin do śmierci, nie wiedząc dlaczego ono ich spotyka. Bóg o nich zapomniał, pozwolił im cierpieć bez celu. Pozdrawiam.

Prześlij komentarz