piątek, 31 sierpnia 2012

Rekolekcyjne ostatki - czyli o stosie pocztówek

Autostop jest podróżowaniem nie tylko od miejsca do miejsca, ale przede wszystkim od człowieka do człowieka.












Uzbierało się ich trochę: Hiszpania, Włochy, Anglia, Austria, Litwa, skończywszy na Łodzi. Po przyjeździe do klasztoru czekała na mnie sterta kartek, którą wysłali uczestnicy naszych autostopowych. Pocztówki z miejsc, do których dotarli.

Przy okazji powakacyjnych porządków znalazłem kilka wypowiedzi uczestników:

● Dla mnie niesamowite jest to, że podróż w 2,3,4- osobowych grupach poszukujących obecności Boga w każdej chwili zmieniała ich samych... i to bardzo....miałem przyjemność być wśród osób które z dnia na dzień nabierały pokory, ucząc się jak dziękować za to co otrzymali.

● Dopiero teraz po tych rekolekcjach można by wyruszyć w drogę dzieląc się zdobytym doświadczeniem. Wcześniej wędrując stopem/pieszo - samotnie nie miałem możliwości podzielić się tym co dobre bądź złe przytrafiło się na trasie (nie możliwa była weryfikacja mojej pamięci tych zdarzeń, czy dostrzeżenia innej perspektywy, a one dopiero ubogacają przeżywaną chwilę)... Bardzo wdzięczny jestem Bogu za podesłanie takiej możliwości odczuwania jego obecności w Życiu...


Autostop jest podróżowaniem nie tylko od miejsca do miejsca, ale też a dla niektórych pewnie przede wszystkim od człowieka do człowieka (Dominika).
 
Dla mnie najlepszym podsumowaniem jest poniższy komentarz Marcina, który najtrafniej oddał ideę tych rekolekcji.
Właściwie to przed rozpoczęciem rekolekcji już nie mogłem doczekać się kolejnej edycji... Zdecydowanie przeczuwając, że własnie tak świeccy mogą poczuć jak ważną rolę mają w Kościele...

Wspólnota kościoła to nie ksiądz będący w centrum z grupą zapatrzonych w niego osób lecz ludzie, którzy mają w sobie tę samą miłość. Moje doświadczenie dodatkowo uczy, że w kwestiach duszpasterskich najlepsze pomysły wychodzą najczęściej od ludzi świeckich, którzy zamiast narzekać na swojego księdza wolą sami zrobić coś sensownego.

Jak widać Duch Święty nie jest ograniczony świętymi olejami.

Zdjęcia pocztówek wklejam na pamiątkę. Jeśli ktoś z was się na nich odnalazł i nie ma lęków przed publicznym zabraniem głosu, może zostawić pamiątkowy ślad. Internetowi archeolodzy będą zachwyceni. Za kilka wieków.





































***

Dotarła do mnie wiadomość, że "gospodarz-miejsce" przyszłorocznych rekolekcji jest już znany. Tym razem południe Polski. Organizatorzy nie próżnują.



14 komentarzy:

Horyzont pisze...

Jestem! Pozdrowienia dla archeologów :)

cici pisze...

mam jakieś nieodparte przeczucie, że w następnym roku trafi na Kraków:]

MTB pisze...

Dobrze jest zaczynać dzień od nowych wpisów!

basiek pisze...

Takie to wszystko ciekawe jak człowiek to czyta pisane niejednokrotnie na czym się da może w pospiechu może zmęczeniu ale promienieje z tych kartek taka radość że hej. No całkiem ciekawy album będzie Ojciec miał z tych wspaniałych kartek każda jest dla kogoś tam nie małym wspomnieniem a dla Ojca i potomnych wspaniałą pamiątką.Pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

Co prawda nie jestem autostopowiczem (probowalem raz i na niczym sie skonczylo) ale chcialem zabrac glos i dolozyc "kamyczek do ogrodka".
Po pierwsze, gratuluje wszystkim autostopowiczom odwagi, wytrwalosci, pokory! Otwartosci na dzialanie Boga oraz otwartosci na drugiego czlowieka.
Po drugie, mysle ze ciekawym pomyslem bylo by jakby grupy ludzi wyruszaly z roznych miejsc w kraju i nie tylko, majac przed soba jeden wspolny cel - miejsce. Dopiero po takiej eskapadzie przezyc rekolekcje i dzielic sie doswiadczeniami itd...
Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Dziwne to. Zwykła okazja na wakacyjny wypad tylko w niecodziennej formie. Jakoś to do mnie nie przemawia. Ciekawe czy na co dzień też takie och i ach jak to Bóg wspaniale działa. Zamiast autostopem od człowieka do człowieka, może tak normalnie, na nogach, od sąsiada do sąsiada? Mimo odległości (bliskości) byłoby chyba trudniej. Zwłaszcza do tych, których dobrze się zna i nie bardzo lubi.

Tom Waits pisze...

A czy jeśli wracasz z rekolekcji w ciszy (np. ignacjańskich) to też na co dzień masz "och i ach jak to pan Bóg wspaniale działa?".

milczący pisze...

@Anonimowy: sorry, ale mówisz banały. To, że wiara powinna być wcielona w konkret nie ulega wątpliwości. Opis rekolekcji to zaledwie jeden z wymiarów.

Anonimowy pisze...

@ milczący
Ale miło że wpadł i zgłosił zastrzeżenia. Bo jak zachwyca skoro nie zachwyca?
@ Anonimowy 11:49
"W niecodziennej formie". Jak zmieniasz jedną zmienną to Ci się cały wynik przestawia. Co mówię z domowych pieleszy w życiu się autostopem nie wybierając, donikąd i za żadną cenę.
Bo to trochę tak jakbyś powiedział że pielgrzymka to taki dłuższy spacer, tylko bąbli więcej. W sumie można iść do najbliższego sanktuarium, mniej tłoku będzie na drogach.

Z daleka widać że to nie to samo. Ale czasem się gada i nic z tego nie wypada. To jak mówienie komuś idź na Mszę w dzień powszedni. Bo to nie to samo co w niedzielę.(Tylko nie zamiast niedzieli. Nie zamiast, dodatkowo). To jak porównanie akademii (kiedy masz ściśniętych zebranych niechcących, ugalowanych na sztandarowo, z domieszką takich co akurat faktycznie przyszli bo chcieli) ze spokojnym spotkaniem stęsknionych przyjaciół. Można mówić i tak nie wierzą. Bo jak się nudzę raz w tygodniu, to co mam się nudzić tak samo jeszcze razy sześć.
A by się może stęsknił i zachwycił?

Pojedź autostopem. Zobacz jak było. Wróć i powiedz - żadna różnica. Wolę iść do sąsiada.
Wtedy powiem jak mój mały Miś - to dziwne...

Tom Waits pisze...

Anonimowy 15:30 - jeśli by były lajki na komentarze to bym kliknął :)

Anonimowy pisze...

A jeśli południe Polski to Ustroń też:) pozdrawiam z Ustronia Gabrysia, nie wiem czy to wyśle dobrze bo już długo nie wysyłałam komentarzy - przepraszam

TaxiDriver pisze...

Widzę, że książka "działa" nawet na innych kontynentach. Zapiski z Izraela pochodzące z bloga "dzienniki autostopowe":

"W kościele spotykam brata Angelo, bodajże Urugwajczyka. Pytam o mszę, niestety w najbliższym czasie nic nie będzie. Kiedy dowiaduje się skąd jestem biegnie po mieszkającego tu brata z Polski – Antoniego Dudka OFM. Trochę źle mnie zrozumiał i przekazał, że chodzę pieszo po całym Izraelu, a ja tylko pod górę, ale nic nie szkodzi. Br. Antoni bardzo cieszy się na widok swojego pobratymca. Zaprasza mnie na śniadanie, którego nie mogę przejeść i drugie tyle wręcza mi na drogę. Wie jak wygląda posiłek i ogólnie potrzeby na stopie, bo właśnie przeczytał książkę o tego typu wyprawie, którą odbyło dwóch dominikanów („ludzie 8 dnia”), którą też zresztą podarował mi abym miał co czytać w wolnej chwili".

sygnaturka pisze...

No, Gąski to my :) A już się obawiałam, że nie doszła. Mam nadzieję, że nasza wrocławska pocztówka sprzed kilku miesięcy też trafiła :) Pozdrawiamy! M&P

Anonimowy pisze...

A Sokółka moja :)
Pozdrawiam
A.

Prześlij komentarz