Mnisi odchodząc na pustynię byli przekonani, że największą tragedią współczesnego człowieka jest zapominanie o duchowym wymiarze życia. Modlitwa nie była dla nich zbiorem suchych formułek, lecz wyrażała się w prostocie dnia codziennego, skupiała na obecności Boga, na Jego woli i miłości.
W jaki sposób religijna koncepcja mnichów pustelników, którzy często większość swojego życia spędzili w odosobnieniu, sprawdza się dzisiaj? Kluczową rzeczą, której możemy się od nich nauczyć się jest to, aby przeżywać swoje życie w tej rzeczywistości, jaka jest nam dana przez Boga, a nie ciągle żyć marzeniami o innych, wspaniałych miejscach czy duchowych stanach, jakie w danym momencie nie są nam dane. To droga frustracji, gdyż przestajemy żyć w pełni tu i teraz. Tracimy smak życia.
Koncepcja mnichów pustyni jest niezwykle aktualna zwłaszcza w kulturze, w której ludzie mają żyć według jednego, słusznego modelu. Wszystkie systemy totalitarne lub destrukcyjne grupy zabijają w człowieku zdrową samotność, gdzie ma on wyglądać i myśleć jak mu się każe. Pustelnicy trzeźwo zauważyli, że społeczeństwo, w którym żyje człowiek, generuje pewne stany, które mają uchodzić za pożądane i prowadzić do szczęścia. Niestety, kiedy dana osoba za tym pójdzie okazuje się, że to zaledwie namiastka czegoś co może uchodzić za „szczęście”, ale jednak nie daje pokoju.
Nasze rozgoryczenie może potęgować świat w jakim żyjemy. Thomas Merton, który ostatnie lata życia spędził jako pustelnik pisał: „W społeczeństwo wbudowane są pewne nakazy. Trzeba robić to, trzeba robić tamto. Jeżeli robisz to i tamto, jesteś szczęśliwy. Jeżeli nie robisz, jesteś nieszczęśliwy, jesteś nieudacznikiem, jesteś zły, jesteś odrzucany”.
W naszej cywilizacji już małe dzieci uczone są, aby unikać, a nawet bać się samotności i za wszelką cenę być towarzyskimi. W dorosłych zaś silnie zakorzeniony jest mit miłości i idealizowanie stosunków uczuciowych. Często jednak jest tak, że najbardziej samotni i sfrustrowani ludzie to ci, którzy w życiu nie są sami, ale którzy są uzależnieni od społecznych interakcji. Ci wszyscy, w których przypuszczanie zakwalifikowalibyśmy jako dobrze imprezowych i dobrze bawiących się ludzi często wracają do domu z wielu towarzyskich spotkań z jeszcze większym poczuciem osamotnienia. Boją się oni spotkać z samym sobą, poszukują nowych relacji czy silniejszych wrażeń, by odsunąć swoją własną samotność, którą traktują jako wewnętrzną pustkę.
Jaka jest więc recepta? Rozwiązanie wskazują pustelnicy – to zbliżenie się do Chrystusa, gdyż Bóg przynosi nam dar i umiejętność znalezienia szczęścia w naszej wyjątkowej sytuacji. Ewangelia uczy, że czymś ważnym jest, żebyśmy nie dali się zwieść powierzchownemu poczuciu wolności, zgodnie z którym wolność polega na uczestnictwie w społeczeństwie jednowymiarowym i robieniu tego, co społeczeństwo aprobuje.
Człowiek żyjący w zgodzie z Panem Bogiem, który posiada w swoim życiu miejsca, gdzie może powrócić do pionu, widzi iluzoryczność proponowanych mu scenariuszy na życie. Potrafi spojrzeć na otaczający go świat z dystansem. Na stawiane mu zarzuty, że ma czelność myśleć lub zachowywać się inaczej odpowie:
Jeżeli robicie to i tamto, nie jesteście szczęśliwi. Tylko tak twierdzicie. Ja zrobię coś innego, coś, co nie podlega waszym kryteriom. I będę szczęśliwy.
***
Rekolekcyjnie:
Jarosław, Szczecin, Wrocław i Rzeszów, a od 26 grudnia Rzym. O modlitwę Was nieustannie proszę, bez niej to wszystko jest puste.
40 komentarzy:
Słowa o "zdrowej samotności" - cenne.
Taki ps ortograficzny:
karze - od: karać,
każe - od kazać.
Dobrze jest obudzić się rano i przeczytać coś mądrego. Zwłaszcza podoba mi się wątek o powracaniu do pionu, gdy przylgnie się do Boga i uprawia życie duchowe Tak! Żeby nie zatracić się w swoich projekcjach na temat pożądanej rzeczywistości, trzeba stanąć dalej - spojrzeć z dystansem nasyconym darem wiedzy (umiejętności). Jak pisał Proboszcz z Ars: "chrześcijanin natchniony przez Ducha Świętego potrafi rozróżniać. Oko świata nie widzi dalej niż życie, tak jak i moje oko nie widzi dalej niż do tego muru, gdy drzwi kościoła są zamknięte; lecz oko chrześcijanina widzi aż po głębię wieczności."
Może nie koniecznie w temacie nowego wpisu, ale chciałam się tym podzielić. Po rekolekcjach w Sz-nie: dostałam fragment z Edyty Stein, że nie ma przypadków, że "w obliczu Boga wszystko ma doskonały sens i powiązania"... Wobec tego co się teraz dzieje w moim życiu normalnie jak odpowiedź z nieba...Dziękuję za rekolekcje, będę się modlić
Rzym od 26 grudnia? Czyżby Spotkanie Młodych Taize?
Przeciwstawiać się(w sensie pozytywnym)społeczeństwu, mieć w "głębokim poważaniu" to co ktoś o nas pomyśli czy powie, bez starania się o względy ludzkie i korzyści. Robić spokojnie to co słuszne, to dla nie-pustelnika cholernie trudne musi być. Bo oni(pustelnicy) wyszli na pustynie żeby spotkać się z samym sobą z Bogiem. I żyją tam. A nie pustelnicy,półpustelnicy itp.? Czy można nauczyć się czegoś od "pustyni"nie doświadczając jej? To nie jest możliwe chyba. Bez poznania, ustalenia właściwego porządku, to będzie dla człowieka czubek góry lodowej(niech będzie dla ostudzenia tej pustyni;p) do zdobycia(przeciwstawianie się zakłamaniu, wychodzenie ponad sztywne schematy, przyzwyczajenia, czy kryterium myślenia innych)
Rzym? a gdzie?
Faktycznie puste to może być. Ale nie będzie. Dzięki modlitwie. Też prosze i dziękuję.
Że bez jest puste to wiemy. Więc się modlimy, żeby się zaopiekował.Siedzimy i naprawiamy Ojcu sieci.Ojciec czasem takie ostrogrzbietowe łowisz to się rwie. No to naprawiamy. I nie bić że plączemy, w końcu nie musimy tak od razu umieć.
To jest bardzo dobrze że Ojciec prosi i że widać że szczerze. Jak Ojciec wyjdzie w koszulce "Jam to uczynił" to dla równowagi się rzuci pomidorkiem.Dla wzoru i zachowania równowagi w przyrodzie. Od kadzenia są ministranci i inni tacy w białych szatach, my tu jesteśmy od kochania i twardzi będziemy.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=X62vFmCSHMo
polecam ogromnie 4 część Złodzieja
Co do wpisu - to życie mnichów takie mądre mądre,prawie,że idealna droga duchowa, Oni,Mnisi - którzy doskonale znają szlak do spotkania z Chrystusem.
Niestety cóż, rzeczywistość nasza trochę różni się od życia mnichów, a społeczeństwo rządzi się swoimi prawami,których nie da się zmienić,pozostaje podążać tym wyścigiem szczurów.
czekamy we Wrocławiu!:)
o mnichach:
http://www.cerkiew.pl/index.php?id=ogloszenia&tx_ttnews[tt_news]=18091&tx_ttnews[backPid]=1&cHash=9aeb9f3b910b6309edae12e62db25e7e
@ Anonimowy 13:13
"Człowiek żyjący w zgodzie z Panem Bogiem, który posiada w swoim życiu miejsca, gdzie może powrócić do pionu, widzi iluzoryczność proponowanych mu scenariuszy na życie." To nie jest tylko dla mnichów, to jest tak samo dla nas.
Przypatrz się temu proszę dokładnie.Bo jeśli nie jest dla Ciebie, w Twoim przypadku nie podziała, bo świat jest taki, śmaki,okrutny i uratujesz się tylko doganiając ogony to to znaczy że albo A) Boga nie ma B) jest ale nie wszechmogący, z Twoim życiem sobie nie poradzi.
Zostawiam do przemyślenia, przepraszam jeśli za ostro, zrzuć to na majaczenie w gorączce.
Ale przemyśl proszę.
i jeszcze tu: http://www.muzeum.uw.edu.pl/2012/12/06/wystawa-%E2%80%9Egora-athos-zycie-poza-czasem-budynek-starej-biblioteki-uw-10-12-2012-07-01-2013/?show=gallery&pageid=3294
już się cieszę
@ Anonimowy 15.52
Cóż,mam kryzys wiary,opcja B niestety na ten kryzys wydaje się być słuszna..
Pozdrawiam!
Bardzo zadowolił mnie ten wpis bo jeszcze bardziej mnie utwierdza w tym co robie i jak sobie żyję jest mi z tym dobrze a być blisko Pana Boga jest po prostu piekne, łatwiej pokonuje sie wszelką trudność. Wspieram Ojca równiez modlitwą.
@Anonimowy 13:13
Również, serdecznie. Tak to przynajmniej wiemy na czym stoimy.Kryzys ludzka rzecz.
Ktoś o braciach kooperatorach wspominał, jest jakiś? Proponuję chwilową kooperację świeckozakonną, czyli Ojcze Nasz w intencji Anonimowego. Samej smutno klęczeć.
Jak Ojciec mnie kiedyś stąd wyrzuci za szarogęszenie to się nie zdziwię.Zapracowałam sobie. Ale nie dziś dobrze?
Krótkie - Bóg zapłać. Ojcu, za tych co ich tu ściąga chcąc nie chcąc :). Rzesze milczące modlące, co to jak człowiek piśnie z bólu modlitwą odpowiedzą. I za braci, bo to święci ludzie. Bogu dzięki za to że są i że są tacy jacy są.
(Gorączka mi zeszła, ktoś westchnął - Boże odpuść niech już nie majaczy?Wielkie dzięki)
Anonimowy z 13:13: żeby podążać za wyścigiem szczurów, trzeba być szczurem wyścigowym. Przypomnij sobie bobsleistów z Jamajki. Albo tego gościa, który startował na jakiejś olimpiadzie w pływaniu i bardzo się cieszył, bo pierwszy raz zobaczył basen - albo mu dali z tej okazji kąpielówki, już nie pamiętam.
Anonimowy z 21:24. Protestuję, kto święty ten święty, pozostali (nie tylko bracia dominikanie) jak widać. W kwestii dziękczynno-afirmatywno-afirmacyjnej zgadzam się bez zastrzeżeń, dodając tylko, że dobrze też, że ta gorączka była zanim zeszła.
"Jeżeli robicie to i tamto, nie jesteście szczęśliwi. Tylko tak twierdzicie. Ja zrobię coś innego, coś, co nie podlega waszym kryteriom. I będę szczęśliwy."
A dlaczego nie można być szczęśliwym, robiąc to i tamto? Myślę, że można, jeśli jest to zgodne ze mną, moją gotowością, predyspozycjami, kwalifikacjami, umiejętnościami... Nie zawsze da się robić TYLKO to, na co ma się ochotę. Nie zawsze można powiedzieć: muszę tylko to, co chcę. Czasem nie można sobie na to pozwolić. Ale czy to od razu musi człowieka skazywać na bycie nieszczęśliwym? Nawet jeśli robię coś według narzuconych kryteriów, ale lubię to robić, chcę to robić, robię to, bo mam z tego jakąś gratyfikację, nie tylko w postaci satysfakcji, ale choćby finansów, to też mogę być szczęśliwa. Bo szczęście to nie obiektywna prawda, to subiektywne poczucie, którego nie da się wymierzyć żadnymi kryteriami...
Jestem szczęśliwy - że zrobiłem coś, co nie podlega waszym kryteriom? Już małe dzieci są uczone, że trzeba, koniecznie trzeba być szczęśliwym i że szczęście to uśmiech od ucha do ucha. Śmiech przez łzy? Oj, to na pewno nieszczęście straszne jakieś jest.
To ja zapewniam o modlitwie(mam nadzieję ,że nie zapomnę w najbliższym czasie)
Co do wpisu piękny prezent na 18 urodziny takie słowa a w szczególności "Jeżeli robicie to i tamto, nie jesteście szczęśliwi. Tylko tak twierdzicie. Ja zrobię coś innego, coś, co nie podlega waszym kryteriom. I będę szczęśliwy."Ja odkąd pamiętam robiłam wszystko inaczej niż rówieśnicy i zostało mi to do dzisiaj lubię się wyróżniać i jestem uparta ,co czasem ma bardzo dobre konsekwencje. Rodzice szczególnie mama często mnie nie rozumieli i do tej pory czasem chcą mnie wbić w jakieś model , formę ,ale ja nadal pewnym rzeczą się sprzeciwiam ,wiem ,że często chcą dobrze ale ja dążę do tego by być szczęśliwa a nie koniecznie taka jak inni Pozdrawiam ojca
kiedyś chciałam (po)być pustelnikiem...a teraz jak to przeczytałam to mam wrażenia że mi się to udało...po troszę, o ile można być nim po troszę. "...popatrzeć z dystansem na iluzorycznośc przedstawianych scenariuszy na życie...i mieć tą czelność..." wymaga nie lada odwagi ale chyba faktycznie warto
A Ojcu tam, żeby smutno nie było. Bo nigdy nie wiadomo co akurat dopadnie.
I pełnym Bożym tekstem co to go o.Szustak ładnie propaguje i oby tak dalej
Lb 6, 24-26
+
Dobry jest nasz Bóg.
nagrania z rekolekcji we Wro jakby ktoś był zainteresowany:
http://www.dadominik.pl/dominik
dochodzą mnie słuchy od znajomych Wrocławian, że podobno dobre ;)
nie podobno, tylko na pewno!!!:)
Jak ojciec pozwolił na reklamę ...
http://www.liturgia.pl/roraty chodzi mi o 11.12 kazanie o.Janusza.
Bo żywi świat widzą jako piękniejszy. Jeśli ktoś szuka motywacji do spowiedzi.
:-)
Ojcze,przesłuchałam właśnie rekolekcje z Wrocławia,wcześniej Ojciec też gdzieś głosił i są w necie
tylko..
czemu Ojciec mówi to samo cały czas?
Niech Ojciec się nie powtarza,lecz nieustannie szuka czegoś nowego!
Pozdrawiam
ja tam nie narzekam;) bo czasami niektóre prawdy docierają do mnie dopiero za którymś z kolei podejściem ;p
Nie chcę nikogo bronić, Anonimowy, pewne rzeczy są i zostaną, akurat w tej kwestii nic nowego poza przykazaniami i Biblię nie wymyślimy. Pomódl się lepiej za natchnienie Ducha świętego i dla siebie i dla Ojca. Mam wrażenie, że właśnie ten owczy pęd powoduje, że w telewizji oglądamy programy o tym jak się sprząta, albo w co ktoś jest ubrany decyduje o tym, kim o jest. Postęp to nie tu chyba...
O Ducha i o dobry po głoszeniu odpoczynek. Się pomodlić trzeba. Bo może jeszcze śmiga bez szalika.
:)))) racja
Ale ja nie narzekam,ja tylko namawiam O.Krzyśka do kreatywności,np. szukanie nowych przykładów w trakcie mówienia konferencji itd.,niech się nasz zakonnik rozwija! ;)
Pozdrawiam serdecznie;)
Oj tam, co by to był za świat jakby nie można było odrobinkę ponarzekać. Ale Ojcu już bracia wytknęli że się był zamonotonnił nieco. To jest mało prawdopodobne że mieliby co skrytykować i pozwolili takiej okazji umknąć, to by nie było dominikańskie.
Zważywszy jednak że wyszarpujemy z Ojca dość systematycznie rady, wsparcie, czas, modlitwę i wszystko co się da to trzeba zrozumieć że się musi trochę napełnić jak wyczerpana studnia.
Musi mieć czas. A kiedy będzie miał czas?
No właśnie.
Bo jak sobie odpocznie, zje trochę fig, poczyta Muminki albo nie, to i pomysłów nabierze nowych.
Jako samozwańczy adwokat mam nadzieję że zasłużyłam na cukierka. Może być kostka cukru.
Dobrze by Ojcu zrobiło jakby nam dał nowy konkurs. My byśmy się zajęli,świat by sobie trwał i przy okazji zrobilibyśmy warsztaty z kreatywności. Tak dla przykładu.
Przepraszam ostatnią myśl wycofuję,żadnych nowych pomysłów obciążających. Prywatne sobie zrobię kreatywne warsztaty jak z życia zrobić życie żywe bo na razie mam jak żabia noga, tknięta szpilką drgam i na tym się osiągi kończą.
Przepraszam za prywatę i spadam.
A jeśli widać IP i to dokładnie bez grzebania to za powyższe przepraszam. Za motyw za sposób za wszystko.
Tzn nie za wszystko tylko za szczenięce spoufalanie. I nie dlatego że widać, tylko korzystając z tego że widać.
" W naszej cywilizacji już małe dzieci uczone są, aby unikać, a nawet bać się samotności i za wszelką cenę być towarzyskimi. "
To prawda. Samotność dzisiaj to wręcz jak jakieś przekleństwo, coś, czego każdy musi się wystrzegać. Tymczasem to właśnie zostając w samotności, zaczynamy widzieć bardzo konkretnie samych siebie i nabieramy zdrowego dystansu do rzeczywistości, do swoich emocji, uczuć. Pustynia jest czymś potrzebnym, nie tylko mnichom, każdemu. Przy okazji polecam książkę Pustynia w mieście Carlo Caretto.
Z modlitwą za rekolekcje pozdrawiam z Krakowa!
Spowiednicy. Marzną. Albo w cieple siedzą ale i tak modlitwa im się przyda. I spowiadanym też. To z przyglądania się grafikom i kolejkom.
O Ducha, o cierpliwość i odwagę. O szczerość i pokorę.
Jeśli macie wolną chwilę w ogólnym przedświątecznym zaganianiu. Bo tam ciężko chyba jest chociaż bardzo szczęśliwie.
Idź i nie grzesz więcej. Zacznij od nowa. Nowy dzień. Nowy piękny świt. Ciesz się człowieku sobą życiem światem.
Jak to jest móc komuś tak powiedzieć?
Z Bogiem kochani. Wytrwałości.
No mnie ostatnio przeraziły kolejki do spowiedzi u dominikanów w Krakowie ,nie mogłam niestety czekać(musiałabym czekać z 2 h) ,ale weszłam na chwilę i wyszłam szczęśliwa.Lubię tam chodzić ,gdy tylko mam okazje .
Do jednego Anioła Stróża, żeby zaniósł na gładzone betony, że czasem człowiek jak się go pogłaszcze dla zademonstrowania czegoś a nie uprzedzi, nie machnie przed oczami jak dzikiemu zwierzątku - uważaj, nie bój się - to jak nagle poczuje na czaszce coś a la niedźwiedzia łapa to może buzią wyświetlić że coś nie halo jest.
To tylko z zaskoczenia. Za duży element niespodzianki.
Wszystko dobrze i Wesołych Świąt. Wszystkim Wam tam :)
No prywata ale dominikańska w kierunku, i tak cichutko się tu wklejam gdzie nikt nie patrzy no. Anioł jest Anioł da sobie radę, właściwą parę oczu ściągnie. Tak myślę.
Prześlij komentarz