środa, 30 września 2015

Koncentracja, a energia

Można bardzo dużo biegać, ale nic z tego nie musi wynikać. 









W badaniach szwajcarskiej profesor Heike Bruch dotyczących sensownej pracy zostały m.in. wyodrębnione dwie składowe - koncentracja i energia. Są ludzie, np. w działach sprzedażowo-marketingowych, którzy wkładają w pracę dużo energii, ale mało koncentracji. Kiedyś pewien prezes łajał pracownika: "Pan biegasz na wysokości lamperii, tylko dla mnie z tego nic nie wynika". 

Są też ludzie, którzy wkładają w pracę dużo koncentracji, a mało energii. To widać np. w działach księgowości czy IT - zmarszczone czoła, ale entuzjazmu niewiele. 

Są też na szczęście pracownicy, których cechuje i wysoka energia, i wysoka koncentracja. Z badań wynika, że właśnie te osoby można określić mianem "uskrzydlonych", a co więcej, mają one najmniejszy kłopot ze znalezieniem równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, czyli tego słynnego i upragnionego work-life-balance.

Kiedy jesteś w pracy, to bądź naprawdę w pracy, a kiedy jesteś w domu, bądź naprawdę w domu, z całą koncentracją i energią, jaką w danym momencie dysponujesz. Środek nie oznacza więc bycia "pomiędzy", a raczej bycie zawsze naprawdę tam, gdzie jesteś.
***

Abba Pojmen mówił o abba Piotrze, że on codziennie zaczynał od początku.




Korzystałem z wywiadu Anny Sosnowskiej z Dariuszem Dumą ("W drodze", wrzesień 2015)

31 komentarzy:

aga pisze...

"Kiedy jesteś w pracy, to bądź naprawdę w pracy, a kiedy jesteś w domu, bądź naprawdę w domu"...
itp.
święte słowa

Unknown pisze...

Rzeczywiście to dobra rada, ale nie zawsze da się ją wprowadzić w życie. Często czy to praca, czy dom angażują nas emocjonalnie i dlatego niełatwo oddzielić te dwa obszary w życiu. Ja jestem na drodze do nabywania umiejętności, jak dojść do "urpagnionego work-life-balance" (np. póki co staram się nie odbierać telefonów służbowych w czasie wolnym, niby proste a jednak..) Pracę mam wymagającą - zawsze powinnam mocno się angażować (konsentracja + energia). Wychodzi różnie - czasem to, co "domowe" angażuje mnie mocniej i jest mi trudno w pełni "wydatkować się" zawodowo i na odwrót.. A do work-life-balance najbliżej mi chyba wtedy, gdy już padam ze zmęczenia - i choćbym chciała to nie mam już siły ani fizycznej, ani psychicznej, by być mocniej zawodowo, czy domowo. Bo przecież z zewnątrz wymagania ciągle narastają..

Anna K. pisze...

Zgadzam się z Agnieszką G. Mam tak samo.

xyz pisze...

"Z badań wynika ..."
Często, gdy chcemy podkreślić, że nie jesteśmy gołosłowni w swoich poglądach, powołujemy się na jakieś badania (najlepiej kogoś znanego). Zbadane, wymierzone, zankietowane, gdzieś opisane - więc prawdziwe, a przynajmniej nabiera naukowej rangi.
Może wielokrotnie wystarczy porozmawiać, popatrzeć, pomyśleć. Tak po prostu.

Anonimowy pisze...

Znajdź to czego nie widzisz Xyz. Motywację. Poszukaj dna w tym pudełku. To chyba nie jest uśmiechnięty kolorowy miś na obrazku.
Może ojciec od rozmów, patrzenia na to co robimy i myślenia ma ochote powiedzieć jedno krótkie -
"Przestańcie".

Anonimowy pisze...

bo patrzę na to samo miast co ojciec. dorzucam kłopotów swoich i moich znajomych. przepracowanych, chorych z niepokoju. biegnę do pracy z myślą, niechby mi sie mózg zresetował bo cos trzasnie. ludzie w metrze będa sie jak zwykle potrącać, wczoraj ktoś sie przewrócił bo to galop. ciągły nieustanny - bo nie zdązę - galop. do pracy, po pracy, do lekarza, do domu.

Unknown pisze...

Pięknie byłoby przestać, ale jak to zrobić, gdy pięciolatek się zwierza, że jego mama wraca do domu, "gdy słonko wstaje" a on boi się w nocy być sam? jak przestać, gdy ktoś mówi, że nie chce już żyć i idzie się powiesić? jak przestać, gdy po kilku miesiącach współpracy, ktoś uzależniony zgadza zgadza się na pobyt w ośrodku zamkniętym, okazuje się, że miejsce jest od ręki, ale na detoks trzeba czekać dwa miesiące (a za tyle czasu miejsca w ośrodku może już nie być)? trudno po takich sprawach wrócić "do siebie". Można i trzeba pracować nad sobą, by łapać równowagę, trzeba ufać Bogu i Jemu powierzać siebie i innych, ale są sytuacje, w których trudniej niż zwykle złapać "balance".

Anonimowy pisze...

Agnieszko nie wiem. wiem tylko, że duże zmiany, duże zmiany na dobre zaczynają się często od tego, że jeden człowiek się na coś odważył, coś wymyślił, coś zrobił. To w skali świata, kraju, ludzkości.
Bo w małej skali, jednego ludzkiego życia, bardzo duża zmiana, bardzo potrzebna zmiana na dobre to efekt, kolejność nieważna bo to są jednakowo ważne rzeczy - własnej pracy i starań, pomocy ludzi, i jakichś pozytywnych zmian na zewnątrz, poza mną.
Ktoś mnie ostatnio przeprosił za zmarnowanie mi życia. Niby fajnie. Tylko że ja bardzo dużo wysiłku wkładam w to żeby po pierwsze trwało a po drugie nie było zmarnowane. I moim zdaniem nie jest.

Jesteśmy chyba po różnych stronach stołu. Bo nie barykady. I mogę powiedzieć tylko - lekarz jak jest żywy to jest lepszy niż jak jest martwy.
Jak nie odpoczywa to jest półżywy. A to jest ciut mało. Jak zabraknie mu siebie dla siebie to dla pacjentów też. Ja moge pisac dla mojej pani doktor wiersze. to tak z wdzięczności.Zanieść jak kot myszaka. Ale jak ona nie będzie jeździć na urlop to jej na długo nie wystarczy.
Trzymaj się. Mocno.

Anonimowy pisze...

i jeszcze jedno. skąd to że jeden człowiek wystarczy. z rozmów z kimś kto uparcie powtarza, ze jeden człowiek niczego nie zmieni. że nic nie może. że się nie da. że cos jest bez sensu.
jeden człowiek może zmienić bardzo wiele.
każdy człowiek może zmienić bardzo wiele.
jeden w zupełności wystarczy żeby zmienić życie w piekło.
jeden wystarczy żeby pomóc je odbudowywać.
Szczęścia, nadziei, radości i owocnego wypełniania powołania
:) uśmiechnijcie się na dobranoc. proszę. Niech jutro będzie dobry dzień

Unknown pisze...

Anonimowy, sytuacje jakie przedstawiłam są przykładami (jednymi z wielu) podanymi na potrzeby tego, by pokazać, że bywają takie sprawy, o których trudno zapomnieć w danej chwili i wejść z optymizmem i potrzebną energią w kolejny obszar życia. Zostawić pracę w pracy, zapomnieć o poturbowanym człowieku w chwili, gdy zakończy rozmowę, Chciałam pokazać, że różne obszary naszego życia wpływają na siebie nawzajem. Ale podkreślam też, że nie zmienia to faktu, że trzeba pracować na sobą i nad dobrym odpoczynkiem, szczególnie wtedy gdy "pracuje się sobą". Ja w swojej pracy mam też dobre, pozytywne momenty i to one mnie trzymają, Pomagają zachować .."balance" :-) Chciałabym być dobrze zrozumiana - jestem cała za tym, by pracę zostawić w pracy a dom w domu. By oddzielać jedno od drugiego, ale póki co mam głębokie przekonanie, że bywają (bywają - czyli zdarzają się, nie są regułą) takie sytuacje, które trudno zostawić za zamkniętymi drzwiami pracy/domu. Tym samym podzielam opinię, że trzeba o siebie dbać i dążyć do doskonałości (umiejętnego stawiania granic obszarom naszego życia) :-) W moim przypadku jest i chyba pozostanie to dążeniem, bo nie wiem, czy miałabym potrzebną energię do "zmieniania świata" gdybym przestała się angażować, nie wiem czy umiałabym wtedy walczyć (w dobrym znaczeniu tego słowa), obalać stereotypy, szukać rozwiązań etc...
Dziękuję za dobre życzenia, niech się spełniają i będą promykiem w czasem smutnej rzeczywistości :-) Tobie również życzę takich promyków sensu i szczęścia w życiu.
Jutro będzie dobry dzień :) Dobrej nocy.
PS W kontekście balancu, z ostatniej chwili - własnie przypaliłam ciasto ze śliwkami, bo zaangażowałam się w blogowanie ;-)

Anonimowy pisze...

Dzięki Ojcze! Zawsze doprowadza Ojciec do "pionu" :)

szafirek pisze...

Mnie cały dzisiejszy dzień doprowadził do poziomu. I dobrze. Idę w kimono. Dobranoc

ewa pisze...

Oj proszę Ojca Krzysia, ja myślałam, że będzie tak łatwo i przyjemnie po lekturze Ojca nowej książki, ale tak nie jest...Jasne humor wyśmienity i wspaniale się czyta...ale chyba to jest najważniejsze, że drąży w sercu i głowie nowe ścieżki...myśli się, że już przeczytana i można odłożyć na półkę...nie można!!! To nie jest tak, jak z kolejną przeczytaną książką...cudne przeżycie...taka KSIĄŻKA DROGOWSKAZ...i słowa biskupa Rysia, które tkwią we mnie bardzo mocno :"Dominikanie modlą się twarzą do siebie, bo się ich wychowuje w takim przekonaniu, że jak nie zobaczą Chrystusa w twarzy swojego współbrata, to nie maja co się gapić na ołtarz, bo Go tam nie dojrzą"...Jak to zrobić, żeby w człowieku obok zobaczyć Chrystusa ?!!!Jak wielkiej wiary trzeba, żeby to umieć dostrzec...Wiem jedno, że bardzo tego pragnę i wierzę mocno w to ,że Duch Św mi w ty pomoże...

xyz pisze...

Anonimowy 30 września 2015 22:57
Motywację do czego? Nie rozumiem, ale dzięki za radę. Pozdrawiam.

Unknown pisze...

A ja chcę się podzielić dzisiejszą radością - poznałam Szafirka! :-) wspaniałą osobę, która obdarowała mnie cud-prezentem :-) Raz jeszcze dziękuję i ciągle jestem pod wrażeniem Twojej kreatywności :-) A książka - jest nasycona słowami, które zostają, skłaniają do refleksji i jest skonstruowana w taki sposób, by można się nią delektować jak pojedyńczymi cząstkami pomarańczy :-)

szafirek pisze...

Dzięki Aga za książkę, niedługo oddam, połowa już przeczytana. Cieszę się że się spotkałyśmy :) Podziel się prezentem z kimś, i nie zasuszaj nic ;) U mnie zimno...kreatywność którą nie zawsze potrafię wykorzystać w dobrym kierunku. Wieczna tułaczka, na własne życzenie :/ Ale za to, te kilka dni pod dobrym dachem, z najlepszym Gospodarzem.
Dobrej nocy

Anonimowy pisze...

1. @Xyz praca dominikanina jest myślę, że często, praca z ludźmi którzy są zamęczeni własną aktywnością. Wymuszoną przez życie , okoliczności, szefów, albo nabytą siłą wieloletniego przyzwyczajenia. Muszę zdążyć. Umrę ale zdążę. Usiądź. Bądź. Pomyśl. Może nie trzeba aż tak. Może w ogóle czegoś nie trzeba zrobić. Może coś będzie niedoprane, niedoprasowane może nie ułożysz firanek, może zawalisz projekt, a teściowa nie zje Twojego obiadu. Nie wiem każdy ma własną skalę katastrof.
Patrzę na ludzi z parafii w której ojciec pracuje, patrzę na swoich znajomych. Na swoich w pracy. Sobie mam ochotę napisać wielkim literami na ścianie. "Zdążę. Jest czas"
Każdy wpis z czegoś wynika. Stoi za nim jakaś ojcowa motywacja.
Służewscy spowiednicy mają dobry wgląd w to jakie jest nasze życie, praca, czas i wypoczynek. Jakie przynosi skutki. Bo oni nam sie pomagają z tych skutków pozbierać. I czasem mówią zwyczajnie, jak nic nie zmienisz to po urlopie będzie tak samo.(Nie miał racji doszło mi nadciśnienie) :) dobrego dnia. Wszystkim.

Anonimowy pisze...

2. że to jest często bieganie z taczkami pustymi.
że trzeba sobie najpierw chodnik ładnie ułożyć, w głowie i na podłodze.
wyrzucić wszystkie śmieci i zacząć żyć. normalnie i naprawdę. wtedy jest łatwiej.

Ojcowie pustyni - jak siedzisz to siedź, jak idziesz to idź, jak dotrzesz na miejsce to bądź.

Bądź. tu gdzie jesteś. sercem, myślami. ciałem i duchem. bądź.
Bądź. Wreszcie bądź.
3. jak już kiedyś sie naszemu ojcu jednemu mówiło. dobrze wiem że przeszkadzam i ze męczę. kiedyś przestane, cierpliwości.

Anonimowy pisze...

4. biorąc pod uwagę to, ze przecież nie wiem co ojciec myśli. może napisał z nudów, dla poklasku, bo mu się kolor okładki książki spodobał, bez żadnej określonej przyczyny ot tak. dla wypróbowania nowej klawiatury.
przecież. nie wiem. a mylę się często.

siwawrona pisze...

Chcę codziennie zaczynać od początku. Ale ,jak?, kiedy wlecze się ogon trudnej przeszłości i natrętnej myśli o teraźniejszości. Czy nie łatwiej być odpowiedzialnym za siebie, a tylko w duchu za innych. Nie wiem. Ja ciągle się martwię sprawami pracy w domu, sprawami z domu w pracy i też, czy bociany dolecą do Afryki. Przecież walczyły przez całe lato o przetrwanie. Jedyne światło dla mnie, to,że Jezus mnie znalazł i trzymam się uniżenie Jego płaszcza.

Unknown pisze...

Ja czasem mam trudność, by wiedzieć czy warto "walić głową w mur", czy nie i wtedy (choć w innych momentach też), wspomagam się słowami:

"Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego."

Unknown pisze...

Ciekawe, mądre i ma sens. Ale czasami to by mogło człowieka zabić. W sensie bycie całym sobą w pracy. Marynarze i kierowcy ciężarówek w krótkim czasie powariowaliby :-) Nie wyobrażam sobie bym potrafł, będąca za kółkiem, nie być myślami przy żonie i bliskich mi ludziach. Lub nie pogadał z Bogiem gdy małe autka wkoło podnoszą ciśnienie.Nie zawsze warto być na 100% w pracy bo regulamin zabrania zabierać autostopowiczów, a jak odmówić bliźniemu pomocy? Błogosławionej niedzieli :-)

ewa pisze...

Slow down....zwolnij...Bóg jest miłością, a Bóg jest wszędzie...
Jakoś tak ciężko mi jest...nie ma Ojca, nie ma ojca Adama, nie ma ks Jacka...tak jakoś zrobiło się pusto i milcząco...wiem, że wierzę w Boga , a nie w Księdza, że Kościół to jeszcze nie NIEBO, ale ostatnie wydarzenia...były dziwne...szukałam w sobie akceptacji, ale nie znalazłam...i dlatego potrzebne mi są słowa wsparcia, żebym zrozumiała...wytłumaczyła sobie samej jak to jest..Slow down....zwolnij...Bóg jest miłością, a Bóg jest wszędzie...
Jakoś tak ciężko mi jest...nie ma Ojca, nie ma ojca Adama, nie ma ks Jacka...tak jakoś zrobiło się pusto i milcząco...wiem, że wierzę w Boga , a nie w Księdza, że Kościół to jeszcze nie NIIEBO, ale ostatnie wydarzenia...były dziwne...szukałam w sobie akceptacji, ale nie znalazłam...i dlatego potrzebne mi są słowa wsparcia, żebym zrozumiała...wytłumaczyła sobie samej jak to jest..




ewa pisze...

To jest doskonała metoda ....PRZECZEKAĆ...wyhamować emocje i wtedy myśli się układają w całość i ...jest dobrze, spokojnie...PEWNIE. Cisza daje spokój...naprawdę!!! Wtedy ucieka się w modlitwę, która daje ukojenie...
Dzisiaj jest Święto Maryi Panny Różańcowej, a więc módlmy się do Niej. Amen

Anonimowy pisze...

Przeczekać. Położyć jak oset główkę w pyle. I cichutko, zeschnąwszy rozpaść się w pył. Bez śladów. Bez tęsknot. Przecież, to tak by się chciało. Jak się jest dobrze niepotrzebnym to można.

ewa pisze...

DO Anonimowy
Jasne. Teraz. Zaraz. Natychmiast. Byleby szybko...ale to już zależy od woli Pana, niestety.

Anonimowy pisze...

W świat do nikogo
Jako matka sie nie sprawdziłam za to siostrą jestem całe życie
Piosenka do młodszego brata
Nie gryź i nie kop
Już i tak wystarczająco boli

Czytelniczka pisze...

Nie lubię komentarzy "anonimowego". Męczą. Są niezrozumiałe.

siwawrona pisze...

Im bardziej jest mi dane wchodzenie w istotę Ducha, tym bardziej odczuwam swoją małość i, że się nie sprawdziłam w ..... Trzeba trwać w wierności i prosić, choć serce w dygocie i łzach.

Monika Zawadzka pisze...

Dobrze piszesz

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

Prześlij komentarz