poniedziałek, 15 listopada 2021

Umartwienia

Jest wiele codziennych umartwień, z których dusza skupiona i uważna korzysta. 










Najcenniejsze są umartwienia nie przyprawione sosem własnej woli, ale te, które nas spotykają na ulicy, w domu, pracy, klasztorze - o których nie myślimy i których nie szukamy. 

To umartwienia, które nas spotykają codziennie, choćby były małe.
 
Św. Bernadetta zapisała w notatkach:
 
Umartwienie, którego Bóg od nas żąda, to dokładne zachowanie reguły, zwyczajów oraz poleceń przełożonych. Siostra bardzo wierna temu wszystkiemu praktykuje umartwienie w wysokim stopniu i bez żadnego niebezpieczeństwa próżności. Moim zdaniem - tak mówi ojciec duchowny - taka może wejść prosto do nieba, nie przechodząc przez płomienie czyśćca.
 
Jest wiele codziennych umartwień, z których dusza skupiona i uważna korzysta. Np. kto wstaje rano o oznaczonej porze, nie ociągając się i nie przewracając z boku na bok, ten spełnia akt umartwienia bardzo miły Bogu... Gdy ktoś wchodzi, nie popatrzeć, nie zapytać, kto to jest.
 
Są  nieograniczone możliwości umartwień - i to takich, których nikt nie postrzega:

- nie narzekać,
- nie skarżyć się na pożywienie,
- więcej milczeć, niż mówić,
- bardziej służyć, niż chcieć, aby to mi służono,
przechodzenie do porządku dziennego nad drobnymi przykrościami doznawanymi od osób, z którymi się stale przebywa.

***

Pan Bóg nie wymaga od nas rzeczy nadzwyczajnych, ale by zwyczajne rzeczy wykonywać wyjątkowo dobrze. 

Z tego rodzi się pokora. Z posłuszeństwa bez narzekania. 



11 komentarzy:

Gość pisze...

Dziękuje za słowo :)

ewa pisze...

Ojcze
a ja właśnie ostatnio zastanawiałam się na czym mogłoby polegać moje umartwianie się TU i Teraz (!?) DZIĘKUJĘ
I tak mi się jeszcze myśli że sposobów jest całe mnóstwo :
"Z natury pyszniejsi jesteśmy niż pawie, więcej przywiązani do ziemi niż ropuchy, niegodziwsi niż kozły, bardziej zazdrośni niż węże, popędliwsi niż tygrysy, leniwsi niż żółwie, słabsi niż trzcina, bardziej zmienni niż chorągiewki na dachach" ( frag. wg św. Ludwika Marii Grignion de Montfort)

Anonimowy pisze...

Dziękuję za ubogacający wpis. Często pragnąc robić wielkie rzeczy na chwałę Pana zapominamy o codzienności, która nas buduje. Nie zdajemy sobie sprawy jak wiele możemy ofiarować przeżywając pokornie każdy dzień. Każdą drobną chwilę. Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny wpis. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Czasem jak się ktoś uprze budować i budować i wyżej i wciąż, to pierwszy efekt jest taki, że w domu się robi ciemno i trzeba czytać w biały dzień przy zapalonym świetle.
Nowy Rok przyniósł mi lekką bezczelność w parze z większą otwartością na ludzi. Dziwne. Niespodziewane.
Śnił mi się ojciec. Czemu tak? Przyśniło mi się też, że wyszłam za mąż. Tego to się akurat nie spodziewam. Może lepiej przyhamować z czytaniem.
Strzępki dnia, przeszłości, lektur, filmów wplecione w sny. "Uplótł się dziecku Bagdad wśród nocy zimowej".

Anonimowy pisze...

Trochę jak chcieć zbudzić dinozaura. Spójrz, światłą na choinkach migoczą, Trzech Króli zaraz. A potem wiosna i znowu post. A Ty butami w cierpieniu.
Akurat umartwienia to świat daje bogato i różnorodnie.
Wiem, trzeba z tych szans jeszcze umieć skorzystać.
Ale tak serio, no.
Nic radości? Nic światełek, gałązek, lulajże lulaj?
Obiecywałam, że się nie będę odzywać.
Ale to było dawno.
Jest trochę jak po żydowskich siedmiu latach - długi skasowane, zaczynam jeszcze raz.
Ojcu mam za co dziękować. To dziękuję.
Wcześniejszym i niniejszym.
I za to małe youtubowe. Łotry jesteśmy (chrześcijanie) takie same a czasami i niestety większe. Co było widać na pewnym długim bolesnym obrazku.
I co zostało w zeszłym roku.
W tamtym roku.
Tam, hen, w bagnie.
Luuuulaj.
Że.
Jest nowy dzień. Nowy rok.
"różnimy się tym, że wiem gdzie skręcać"
Przydałoby mi się błogosławieństwo na spowiedź.
Jak ktoś ma łapy olejowane to poproszę.
Zdalaczynnie też działa.
Anka
P>S
To jest zbyt popularnie imię żeby się nim podpisać komentujący.
Raz tak zrobiłam i okazało się, że weszłam w czyjąś historię.
Nie, ja to tylko ja. Tamta Anna to była tamta Anna.
Nie ma jak świt. Różowe plastry na niebie.
To nic. Ojcze. To tylko kofeina i dobry antydepresant.
Zamilknę.
A zniknę najbardziej jak mnie nowy wpis przesłoni:)
Chociaż. Może to słusznie. Najpierw spowiedź. Potem zadośćuczynne umartwienia. A potem dopiero radość. Hm. To dobrego pięknego dnia Wszystkim.

Anonimowy pisze...

Chyba, że ja wciąż mam niewybaczone.
To wtedy wracam ślizgiem we własne błoto
I postaram się nie wracać.
Bo co się głupio uśmiechać jak mnie kamienna twarz po drugiej stronie ekranu wita.
Tego nie wiem.
Nie wszystko ponaprawiałam. Części się wciąż boję.
To może lepiej milczeć.
Anka.

Anonimowy pisze...

Można.
https://ogarnijkapitule.pl/
Wylosować.
Ojca. Sobie do pomodlenia za.
Jest o czym myśleć.

Anonimowy pisze...

Szkoda,że Ojciec tak długo nic nie publikuje.Wpisy na tym blogu są jak balsam dla duszy.Potrzeba tu znów Ojca,oj potrzeba..

ewa pisze...

Ojcze
Ty już przestań odpoczywać, proszę :) od nas...na tym blogu !!!
Tęskni mi się za Twoim głoszeniem bardzo...
Dziękuję za wykład z cyklu "Oto Matka Twoja" i dziękuję że to Ty go wznowiłeś
po śp. o.Stanisławie...Daj karmę Ojcze...poprowadź na ten trudny czas... chociaż właściwie wystarczy różaniec ale relacje ziemskie też są ważne...niesamowite jest to że zawsze chciałam nauczyć się grać na harfie...przemodlę to z Maryją Pozdrawiam modlitewnie

Damala pisze...

Bardzo ważne słowa!

Kurpie pisze...

Dobry wpis, ale dlaczego nie ma nowszych?

Prześlij komentarz